Możemy krytykować, że wiele inwestycji nie zostało dokończonych przed zbliżającymi się mistrzostwami w piłce nożnej, których Polska jest gospodarzem. Z rzeczywistością ciężko dyskutować.
Ostatnie lata wyraźnie jednak pokazują, jak wiele zmieniło się w naszych miastach, wsiach czy w regionach. Pokazują, że ambitne plany inwestycyjne władz samorządowych, wsparte unijnymi dotacjami, przyniosły efekty.
I bez wątpienia nie byłoby to możliwe bez wzrostu zadłużenia polskich samorządów, który ostatecznie stał się problemem dla resortu finansów. Administracyjne ograniczanie deficytu budżetowego skutkuje mniejszymi możliwościami zadłużania się samorządów. Do tego banki są dziś mniej chętne do udzielania samorządom kredytów.
Czy to oznacza, że rozwój miast, gmin czy powiatów może się zakończyć? Albo choćby mocno przyhamować? Nie jest to wykluczone. Ale też nieprzesądzone. Wiele będzie bowiem zależeć od sprawności władz lokalnych. Zdolności menedżerskich, a nie jedynie księgowych skarbników. Dziś muszą bowiem szukać nowych sposób na to, by dalej się rozwijać i równocześnie nie zwiększać istniejącego zadłużenia. A jest to możliwe. Po finansowanie zamiast miasta może sięgnąć np. jego spółka komunalna. Dobrym instrumentem są tu choćby obligacje przychodowe, wciąż mało popularne. Samorządowcy są także skazani na wciąż kulejące u nas partnerstwo publiczno-prywatne. Możliwości jest więcej. Ważne, by odważnie po nie sięgać, szkoda bowiem byłoby zatrzymać się w miejscu. Za dużo udało się już zrobić.