Świat jest zaniepokojony spowolnieniem chińskiej gospodarki. Optymiści pocieszają się jednak, że ponad siedmioprocentowy wzrost PKB, to nadal bardzo dobry wynik. W tym wzroście jest jednak jeden bardzo ważny wskaźnik — 4,5 punktów procentowych chińskiego wzrostu, to popyt wewnętrzny.

Chińska klasa średnia, która chętnie wydaje pieniądze liczy dzisiaj 130 milionów. A popyt wewnętrzny, mimo spowolnienia w eksporcie i imporcie rośnie nadal w tempie dwucyfrowym. Tylko w pierwszej połowie tego roku prawie 40 mln zamożnych Chińczyków wyjechało na zagraniczne wakacje. To dwa razy tyle, ile zdecydowało się na taką eskapadę pięć lat temu i to przez cały rok. W 2011 na zagraniczne wakacje zdecydowało się 70 mln obywateli Państwa Środka i wydali wtedy na ten cel 232 mld dolarów. W tym roku — jak wylicza genewska firma analityczna World Luxury Travel jest to o kilkanaście procent więcej. Czyli oznacza, że Chińczycy, skoro tak wydają pieniądze nie są zaniepokojeni stanem swojej gospodarki.

I chyba mają rację, bo zdaniem Banku Światowego w roku 2030 per capita w tym kraju ma wynieść 16 tys. dolarów w porównaniu z 5 tysiącami dolarów dzisiaj. Przy tym dwie trzecie chińskiego PKB ma wtedy pochodzić z konsumpcji wewnętrznej wobec niespełna połowy dzisiaj. To model o jakim marzy dzisiaj świat i trzeba tylko zaklinać rzeczywistość, aby Bank Światowy się nie pomylił.

Podczas Mistrzostw Europy w piłce nożnej, Chińczycy u siebie w kraju chętnie nosili koszulki europejskich drużyn, w tym także polskiej. I to nie tylko dlatego, że były łatwo dostępne, bo szyte u nich w kraju, czy rzeczywiście podobały im się biało czerwone barwy. Także dlatego- tłumaczyli -„bo Polska to fajny kraj".

Program gospodarczej idzie, jak idzie. Wystartował z trudnym momencie, a wtedy, kiedy powinien mieć największy rozruch, zaczęły się wakacje. Więc teraz trzeba skorzystać z chińskiego turystycznego boomu, aby do tego „fajnego kraju" ich ściągnąć. Jak na razie dzieje się o niemal bezkosztowo dla polskich organizacji zajmujących się promocją turystyki, bo Chińczycy sami po prostu kupują bilety i coraz częściej wsiadają z bezpośredni samolot z Pekinu do Warszawy. Wiedzą doskonale zapłacić za przelot najtaniej, a zakupy w sieci opanowali do perfekcji. Część pasażerów Lotu od razu w Warszawie przesiada się na połączenia europejskie. Może jednak właściwe organizacje w Polsce zrobiłyby coś, aby chińskich gości z coraz pełniejszymi portfelami spróbować zatrzymać na dłużej. Do Francji jeżdżą na luksusowe zakupy. Do Włoch, Dubaju, Singapuru i Wielkiej Brytanii na zakupy. Do Grecji gdzie już kupują wyspy i Tajlandii na wakacje. Do Polski? No właśnie po co? Czy jest na to dobry pomysł?