Produkty strukturyzowane w ogniu krytyki

Wiele wskazuje na to, że po nagonce na parabanki opinia publiczna będzie się domagać krucjaty przeciwko kolejnemu wrogowi naszych portfeli, na jakiego powoli wyrastają produkty strukturyzowane. A to zaczyna już przypominać nieco hiszpańską inkwizycję

Publikacja: 19.09.2012 12:52

Produkty strukturyzowane w ogniu krytyki

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Struktury mają ostatnio kiepską prasę. Nie dość, że same wyniki produktów zakończonych w ostatnim czasie nie rzucają w większości na kolana, to jeszcze – na fali skarg płynących ze strony klientów niektórych instytucji oferujących struktury – coraz uważniej przygląda im się Komisja Nadzoru Finansowego. Nadzorca chce m.in. wydać zalecenie w sprawie sposobu prezentowania oferty inwestorom.

Ta ostania inicjatywa jest naturalnie ze wszech miar słuszna. Stałoby się jednak źle, gdyby negatywne nastawienie w stosunku do struktur podchwyciły gremialnie wszystkie media. Zasadniczy problem w przypadku tej kategorii produktów inwestycyjnych leży bowiem zupełnie gdzie indziej. Większość inwestorów nie ma po prostu pełnej świadomości czym są produkty strukturyzowane i nie potrafi odróżnić ich od lokat bankowych czy funduszy inwestycyjnych.

Czym zatem jest struktura? Najprościej mówiąc, to instrument finansowy, który powstaje w wyniku złożenia opcji oraz obligacji zerokuponowej. Opcja pozwala inwestorowi osiągać zysk, gdy spełni się założony  scenariusz (np. wzrośnie indeks giełdowy, spadnie kurs danej waluty czy cena surowców). Z kolei obligacja zapewnia zwrot części lub całości zainwestowanego kapitału w momencie zakończenia inwestycji, gdyby okazało się, że scenariusz zakładany w ramach opcji nie został zrealizowany. I tu właśnie tkwi odpowiedź na zasadnicze pytanie – podstawową rolą struktur jest ochrona kapitału, a ewentualny zysk należy traktować jako możliwy do uzyskania bonus, a nie pewnik, który zagwarantuje nam bank.

Oczywiście takie założenie dotyczy produktów strukturyzowanych zapewniających pełną ochronę zainwestowanego kapitału. W przypadku struktur z niepełną ochroną kapitału można oczywiście liczyć na większy zysk w razie optymistycznego rozwoju sytuacji, ale tym samym należy również liczyć się z możliwością utraty części środków. Obowiązuje tu prosta zasada, im większe ryzyko, tym większy potencjalny zysk. Nie od dziś wiadomo, że coś takiego jak darmowy lunch w ekonomii po prostu nie istnieje.

Nie zmienia to faktu, że działania porządkujące sytuację na rynku struktur są potrzebne. Po pierwsze, banki muszą udzielać klientom rzetelnych informacji o produktach, a nie uciekać się do zapisów drobnym drukiem, których przeważająca większość osób nie czyta. Po drugie, zmianie musi ulec system wynagradzania pracowników zajmujących się sprzedażą w poszczególnych instytucjach bankowych – często zależnego od ilości produktów (nie tylko struktur) sprzedanych klientom. I wreszcie po trzecie, sami klienci muszą mieć świadomość, że nie powinni inwestować swoich środków finansowych w produkty, których działania nie rozumieją.

Struktury nie są rzecz jasna pozbawione wad. Tak samo, jak nie są ich pozbawione wszelkie inne produkty bankowe. Nie znaczy to jednak, że na rynku nie ma wielu dobrych struktur. Jeśli wspomniane powyżej warunki zostaną spełnione, to możemy mieć pewność, że rynek sam zweryfikuje i odrzuci te złe. A tych dobrych nie spali przy okazji na stosie.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację