Grecja może mieć dwie waluty

W Atenach obserwujemy cały czas konflikt między polityczną odpowiedzialnością rządów a brakiem możliwości prowadzenia polityki ekonomicznej – zauważa profesor z Uniwersytetu Łódzkiego

Publikacja: 23.10.2012 01:03

Grecja może mieć dwie waluty

Foto: Fotorzepa, Marian Zubrzycki

Red

Dwadzieścia lat temu na jednym z amerykańskich uniwersytetów profesor zlecił studentom następujące zadanie. Należy skonstruować rower, który będzie miał wszystkie cechy klasycznego bicykla, będzie wyglądał zupełnie normalnie, z jednym zastrzeżeniem – nie będzie można na nim jeździć. Zadanie okazało się wyjątkowo trudne, nikt nie skonstruował „nibyroweru".

Błędy konstrukcyjne

Kilkanaście lat temu władze Unii Europejskiej zleciły ekspertom zaprojektowanie unii walutowej. To co nie udało się amerykańskim studentom, z powodzeniem wykonali europejscy ekonomiści i politycy. Skonstruowano unię walutową, która ma wszystkie cechy racjonalności: mechanizmy, instytucje, zasady postępowania. Na pozór wygląda rozsądnie – nie może jednak działać, ma wewnętrzne błędy konstrukcyjne. Najważniejsze z nich to:

1. nieadekwatność polityki pieniężnej EBC do sytuacji ekonomicznej części państw, która powoduje zablokowanie rynkowych mechanizmów osiągania równowagi zewnętrznej i wewnętrznej;

2. krzyżowanie się efektów działania instrumentów polityki pieniężnej i fiskalnej w krajach deficytowych.

W dyskusji na temat sytuacji w krajach strefy euro politycy i ekonomiści chętnie tłumaczą, że kryzys dotyczy kilku państw, które właściwie same są sobie winne. Poza tym strefa euro ma się znakomicie. Jest to oczywista nieprawda, to mechanizmy unii walutowej, a raczej ich wadliwe działanie doprowadziło do kryzysu w Grecji i w innych krajach południowej Europy. Gdyby Grecja nie była członkiem Unii Gospodarczej i Walutowej, niemożliwe byłoby pogłębienie deficytu budżetowego, utrata konkurencyjności gospodarki, nadmierne zadłużenie kraju. Prędzej czy później napięcie w bilansie płatniczym, deprecjacja waluty krajowej, recesja uruchomiłyby procesy wyrównawcze przywracające greckiej gospodarce impulsy rozwojowe i równowagę. Kryzys zacząłby się i skończył wcześniej i miałby również łagodniejszy przebieg. Ten mechanizm w unii walutowej nie zadziałał.

Jeżeli mechanizmy wewnętrzne i polityka prowadzona na poziomie EBC nie stwarzają warunków do podejmowania racjonalnych decyzji ekonomicznych przez wszystkie kraje strefy euro, to znaczy, że unia walutowa jest zaprojektowana źle i nie ma szans na przetrwanie.

Dziś mało kto pamięta, że w połowie lat 90. gospodarka grecka charakteryzowała się średnioterminową równowagą. I tak np. saldo rachunku obrotów bieżących w 1994 roku było dodatnie, również oszczędności przewyższały inwestycje.

Integracja – krok w tył

Do niedawna duża część polityków i ekonomistów rekomendowała pogłębianie integracji, „ucieczkę do przodu", jako sposób rozwiązania problemów integracji monetarnej, w tym również kryzysu greckiego. Bliżej nieokreślona unia fiskalna i rząd europejski miałby pozwolić wyjść strefie euro z kryzysu. Dziś już wiadomo, że nie jest to rozwiązanie ani dobre, ani realne. Niedobre, bo „rząd europejski" nie jest w stanie zwiększyć efektywności polityki gospodarczej ani na szczeblu Wspólnoty, ani na poziomie państw. Nie ma żadnych dowodów na to, że ponadnarodowe władze gospodarcze będą sprawniej posługiwać się instrumentami polityki ekonomicznej niż władze narodowe, że mechanizmy ekonomiczne będą efektywniejsze. Doświadczenie uczy, że będzie odwrotnie.

Istnieje jeszcze dodatkowe zagrożenie o charakterze politycznym. Dzisiejszy „brukselocentryzm" zostanie zastąpiony „berlinocentryzmem", a unia walutowa rozpocznie dryf w kierunku „deutsche euro zone". Hierarchiczna unia walutowa oparta politycznie i ekonomicznie na Niemczech może być sprawnym organizmem, ale tego nie planowano w Maastricht.

Jeżeli nie „ucieczka do przodu" to pozostaje „krok w tył" – w miejscu dłużej stać nie można. Kontrolowany proces dezintegracji wymaga sformułowania priorytetów, co z dorobku powojennej integracji gospodarczej trzeba będzie

bezwzględnie chronić. Doświadczenia ostatnich lat przekonały nas o tym, że najważniejszym i trwałym dorobkiem Wspólnoty przynoszącym efektywne korzyści wszystkim państwom nie jest unia walutowa, lecz wspólny rynek, który oznacza istnienie tzw. czterech wolności bez zniekształceń konkurencji; to jest fundament Unii Europejskiej. Niekontrolowane bankructwo Grecji i innych państw Południa lub wyrzucenie ich ze strefy euro stwarza realne zagrożenie dla wspólnego rynku. Reaktywowanie barier w transferach kapitałów, wprowadzenie ograniczeń w przepływach towarów i usług to prawdopodobny scenariusz rozwoju wypadków. Trzeba tego uniknąć. Rozwiązaniem jest tylko jedynie wprowadzenie kontrolowanej dwuwalutowości w krajach pogrążonych w kryzysie.

Dwuwalutowość Grecji oznacza, że równolegle funkcje pieniądza pełnią euro i drachma. Kraj w dalszym ciągu jest członkiem UGiW, lecz przechodzi pewien rodzaj kwarantanny. Ten okres przejściowy przywróci działanie mechanizmów rynkowych w greckiej gospodarce i umożliwi osiągnięci stanu równowagi wewnętrznej i zewnętrznej.

Euro i drachma

Dwuwalutowość państw lub regionów nie jest czymś nadzwyczaj- nym. Dolaryzacja (rzadziej euroizacja) z różną intensywnością występuje w różnych częściach świata i jest dobrze opisana

w literaturze ekonomicznej. Można wskazać wiele przykładów, gdy proces ten pozwalał odzyskiwać równowagę finansową i gospodarczą państw.

Grecka dwuwalutowość powinna opierać się na następujących założeniach:

1. Euro i drachma są równorzędnymi, legalnymi pieniędzmi i pełnią wszystkie funkcje w obrębie kraju.

2. Kurs euro do drachmy będzie kursem płynnym kierowanym; EBC i grecki bank centralny będą zarządzały wahaniami, podejmując wspólne interwencje walutowe. Należy oczekiwać, że po pewnym okresie silnej deprecjacji kurs drachmy do euro się ustabilizuje.

3. Grecki bank centralny uzyska prawo emitowania drachmy w formie fizycznej (banknot) i pieniądza bankowego. Poszerzenie udziału drachmy w bazie monetarnej kraju będzie kontrolowane – można oczekiwać, że udział ten powinien osiągną poziom 30–50 proc. Metoda podaży drachmy to emisja banknotów, płynne rezerwy banków komercyjnych.

4. Grecki bank centralny uzyska prawo prowadzenia autonomicznej polityki pieniężnej w uzgodnieniu z EBC.

Na greckim rynku finansowym będą funkcjonowały dwie ceny pieniądza: stopa procentowa lokat i kredytów w drachmach i w euro. Udział drachmy i euro w aktywach i zobowiązaniach podmiotów gospodarczych i gospodarstw domowych będzie pochodną relacji stóp zwrotu i ceny pieniądza między drachmą a euro, uwzględniając oczywiście oczekiwanie zmian kursu walutowego.

Nie ma powodu, aby sądzić, że uczestnicy życia gospodarczego będą zachowywać się nieracjonalnie. Będą posługiwać się drachmą lub euro, gdy będzie to korzystne z ekonomicznego punktu widzenia.

W dłuższym okresie konkurencja monetarna powinna doprowadzić do harmonizacji poziomu stóp

procentowych w euro i drachmie. Wróci ryzyko kursowe, niepewność co do ceny pieniądza – nie jest to jednak wygórowana cena za przywrócenie normalności.

Ta „normalność ekonomiczna" Grecji to:

– równowaga rynku finansowego – cena pieniądza jest kształtowana przez podaż i popyt na pieniądze,

– stopa procentowa adekwatna do sytuacji gospodarczej będzie równoważyła inwestycje i oszczęd- ności (zwiększenie oszczędności),

– głęboka deprecjacja drachmy ożywi eksport i ograniczy import, co pobudzi produkcję krajową

– polityka pieniężna będzie mogła być skorelowana z polityką fiskalną.

Bardzo ważną cechą gospodarki dwuwalutowej jest przekazanie greckiemu bankowi centralnemu, szerzej władzom gospodarczym, odpowiedzialności za sytuację gospodarczą kraju. Dziś mamy do czynienia z konfliktem między polityczną odpowiedzialnością rządów a brakiem możliwości prowadzenia polityki ekonomicznej.

Dirigismus versus rynek

Taka sytuacja jest niebezpieczna, a co gorsza, bogate kraje zamierzają ten konflikt pogłębiać. Zastępowanie reguł unii walutowej niejasnymi zasadami podejmowania decyzji ekonomicznych i politycznych prowadzi do destrukcji fundamentalnych zasad integracji gospodarczej i zmierza nieuchronnie w kierunku „Wspólnoty Niepodległych Państw Europy". Dominacja zastąpi dotychczasowe mechanizmy rynkowe. Unia Europejska będzie w coraz większym stopniu projektem politycznym, nie ekonomicznym. Ideologizacja unii monetarnej dokonuje się poprzez intelektualny szantaż państw „twardego jądra" – albo podporządkowanie się narzuconym zasadom podejmowania decyzji – albo radźcie sobie sami.

Temu należy się przeciwstawić, reforma zasad działania unii monetarnej to jedyne rozsądne rozwiązanie. Nie ma się co przejmować obowiązującą w Brukseli opinią, że „receptura z Maastricht" to jedyna metoda tworzenia unii walutowej, a kryteria konwergencji mają charakter kanoniczny. Tak nie jest, teoria ekonomii zna jeszcze kilka innych sposobów tworzenia unii walutowej, jak choćby „Manifest Dnia Wszystkich Świętych", która w odróżnieniu od traktatu z Maastricht opiera konstrukcję unii w większym stopniu na rynku, niż tworzeniu silnych powiązań instytucjonalnych.

Dyskusję na temat metod tworzenia unii walutowej ogranicza sama definicja unii, która powstała na początku lat 70. i funkcjonuje niemal w całej literaturze odnoszącej się do integracji monetarnej.

Definicja ta opisuje unię nie poprzez cele, dla których jest tworzona, lecz przez warunki, jakie muszą być spełnione, aby mogła funkcjonować. Najważniejsze z nich to superbank centralny i jednolita polityka pieniężna wprowadzania stałych nieodwołalnych kursów walutowych lub wspólnej waluty, liberalizacja przepływów kapitałowych i koordynacja polityk gospodarczych.

Taka metoda definiowania unii z założenia określa sposoby tworzenia obszaru jednowalutowego. Gdyby zdefiniować unię w oparciu o założenia Manifestu Dnia Wszystkich Świętych, to brzmiałoby to następująco: Unia walutowa oznacza obszar, na którym obok walut narodowych funkcje pieniądza pełni wspólna waluta. Podmioty gospodarcze, społeczeństwo mają możliwość wyboru, czy chcą posługiwać się wspólnym pieniądzem, czy krajowym.

Unijna instytucja finansowa „zarządza" wspólnym pieniądzem, krajowe banki centralne prowadzą własną politykę monetarną.

W tej konstrukcji nie ma miejsca na monopol walutowy, jest konkurencja walutowa, nie tworzone są silne instytucje ponadnarodowe, działa rynek i możliwość swobody wyboru. Kraje mogą prowadzić różną politykę gospodarczą, która prowadzi do wspólnego celu.

W starożytnej Grecji między Atenami a Megarą grasował zbój Damastes o przydomku Prokrustes. Jego głównym zajęciem było przymusowe wprowadzania konwergencji realnej i nominalnej wśród okolicznych mieszkańców. Skonstruował łoże na „miarę doskonałego człowieka" (Z. Herbert „Raport z oblężonego miasta") i przyłapanych mieszkańców dostosowywał do tych parametrów. Zbyt długim obcinał kończyny, zbyt krótkich rozciągał. Likwidował w ten sposób obrzydliwą różnorodność. Eksperymentów nikt nie przeżył, nie zniechęcało to jednak Prokrustesa – „postęp wymaga ofiar".

Prof. zw. dr hab. Janusz Bilski jest kierownikiem Zakładu Finansów Międzynarodowych w Katedrze Międzynarodowych Stosunków Gospodarczych na Uniwersytecie Łódzkim

Dwadzieścia lat temu na jednym z amerykańskich uniwersytetów profesor zlecił studentom następujące zadanie. Należy skonstruować rower, który będzie miał wszystkie cechy klasycznego bicykla, będzie wyglądał zupełnie normalnie, z jednym zastrzeżeniem – nie będzie można na nim jeździć. Zadanie okazało się wyjątkowo trudne, nikt nie skonstruował „nibyroweru".

Błędy konstrukcyjne

Pozostało 96% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację