Nie zdejmuję nogi z gazu

W tym roku zwiększymy sprzedaż w Europie o ok. 5 proc w sytuacji, kiedy rynek spadnie o pewnie o ok. 8 proc. - mówi Susan Docherty, dyrektorem generalny Chevrolet Europe

Publikacja: 19.11.2012 02:15

Nie zdejmuję nogi z gazu

Foto: Bloomberg

Ten kryzys musi się kiedyś skończy. Jak pani zdaniem będzie wyglądał wówczas rynek europejski?

Z doświadczeń amerykańskich wiem, że kiedy sprzedaż spadła poniżej 10 mln aut, zaczęły się ostre cięcia. General Motors zmniejszył wówczas liczbę marek z 8 do 4, ale zanim do tego doszło zlikwidowane zostały nadwyżki mocy i zapasy, przy jednoczesnym wycofaniu zachęt finansowych do kupowania naszych aut. Po pierwsze firma musiała przestać krwawić. Kiedy kryzys się kończył, wróciło zaufanie konsumentów, którzy chcieli kupić auto, ale decyzję odłożyli w latach 2008/9. Kiedy już byli zdecydowani, interesowali się markami, którym można zaufać. Chevrolet był wśród nich. Dlatego wierzę, że kiedy kryzys europejski się skończy, i tutaj reakcja będzie podobna. Dlatego nie wstrzymaliśmy naszych premier. W ciągu ostatnich 18 miesięcy pokazaliśmy 10 nowych modeli. Kolejny będzie Chevrolet Trax. Wierzę więc, że jeśli producent pokazuje swoje zaufanie co do przyszłości branży, konsumenci to zauważają. W tym roku zwiększymy sprzedaż w Europie o ok. 5 proc w sytuacji, kiedy rynek spadnie o pewnie o ok. 8 proc.

W Europie mówi się, że jednak z marek europejskich może zniknąć. Czy także pani widzi sytuację tak czarno?

Sytuacja jest rzeczywiście bardzo dynamiczna. Wszyscy zastanawiamy się nad przyszłością i strategią na kurczącym się rynku. I znów po doświadczeniach amerykańskich wiem, że każdy producent będzie musiał przyjrzeć się swojej firmie i zastanowić się co musi zrobić, żeby nie tylko przetrwać, ale i powrócić do wzrostu. I jak, mimo rynkowego dołka zarabiać pieniądze. Europa potrzebuje przemysłu, który jest w dobrej kondycji. Jak na razie widzimy tendencję do podnoszenia podatków, co powoduje, że auta drożeją.

Czy widzi pani tutaj rolę dla polityków?

Jestem ekonomistką i wierzę, że rynek regulują popyt i podaż. I że przetrwają najsilniejsi, a każdy, kto dzisiaj konkuruje musi przygotować strategię na dłuższy czas. Nasza jest taka: będziemy produkować Chevrolety globalnie, na globalnych platformach - które mamy już dla aveo, sparka i cruze, captivy, także dla innych modeli. Trzeba  ciąć koszty, dojść do skali gwarantującej zyskowność i znaleźć sposób, aby zarabiać nawet w najtrudniejszym momencie dla gospodarki.

Tyle że prognozy mówią o spadku nawet do 2014 r. Czy i na te czasy ma pani strategię?

Podam dwa przykłady takiego przygotowania. Mamy jeden globalny kontrakt do reprezentacji medialnej na świecie - z firmą Carat. Wcześniej pracowało dla nas ponad 50 firm. Mamy też jedną agencję reklamową, wcześniej było ich 70. To pozwala na znacznie skuteczniejszą kontrolę kosztów. Takich przykładów mogę podać jeszcze 10, może nawet więcej. Mamy również umowę sponsorską z Manchester United, a od roku 2014 r. logo chevroleta znajdzie się na koszulkach piłkarskich. Sprawdziliśmy wcześniej, że wśród naszych klientów jest wyjątkowo dużo kibiców piłki nożnej. A MU ma na świecie ponad 600 mln fanów. W ten sposób zyskaliśmy możliwość zaprezentowania im naszego produktu.  Dlatego podczas ostatniego salonu samochodowego w Paryży na naszym stoisku znalazły się krzesła ze stadionu MU. Chevrolet pojawił się na rynku europejskich, aby być liczącym się graczem. Powiem więcej. Jesteśmy tu po to, by wygrać. Tak, jest kryzys, ale jako szefowa Chevrolet Europe nie zdejmuję nogi z gazu.

W Europie pojawiają się ataki na marki kojarzone z Koreą. Jedną z nich jest Chevrolet. Nie obawia się pani, że może się to odbić na waszej sprzedaży?

W tej chwili jesteśmy małym graczem z wielkimi ambicjami. I nigdy nie będziemy się rozwijać kupując udział w rynku dumpnigowymi cenami.

Czy Chevrolet jest w stanie wygrać bez własnej europejskiej produkcji? Od jakiegoś czasu mówi się, że moment podjęcia decyzji o produkcji jest nieuchronny?

Dzisiaj w Europie sprzedajemy auta produkowane w Korei, Kanadzie i USA. Jednak są takie czynniki, jak chociażby ryzyko kursowe, które mogą zdecydować, że bardziej konkurencyjne jest ulokowanie produkcji w Europie. Pod warunkiem, że będziemy mieli zagwarantowaną skalę produkcji, wydajność oraz jakość. Mamy osoby odpowiedzialne za globalną produkcję. I to ten zespół ostatecznie podejmie decyzję.Wiem, że podróżują i liczą przez cały czas.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację