Dostałem ostatnio miły list. Klub Jagielloński przesłał w nim nowe wydanie swojego kwartalnika „Pressje", uznając widocznie, że mogę być osobą, która z tej publikacji wyciągnie jakieś istotne wnioski. Temat: związki ekonomii i Trójcy Świętej. Trudna sprawa, bo na Trójcy Świętej się nie znam. Ale cóż – autorzy ślą swe idee w świat, więc i moje skromne wywody mam nadzieję przyjmą.
Teza głównego tekstu jest następująca: sposób w jaki patrzymy na procesy gospodarcze musi ulec głębokim zmianom. Musimy brać pod uwagę, że człowiek jest stworzony na podobieństwo Boga, czyli Trójcy Świętej, a zatem jest istotą nastawioną na relacje, a nie realizację jedynie własnego interesu. Dlatego wolny rynek nie może być główną przestrzenią wymiany dóbr i usług, nie możemy rówież opisywać człowieka w kategoriach egoistycznego egzekutora własnych potrzeb.
Aha! Czyli za plecami Trójcy Świętej chowa się stary jak świat sprzeciw wobec dominacji wolnego rynku! W związku z tym załączam kilka uwag.
Po pierwsze, absolutnie mylna jest sugestia, że współcześnie ekonomiści nadmiernie gloryfikują wolny rynek. Jest bardzo wiele mainstreamowych badań, które pokazują, jak pewnie nierynkowe instytucje mogą prowadzić do optymalnych efektów gospodarczych. Jedni takim instytucjom przypisują minimalną wagę, inni dużą – spektrum jest bardzo szerokie. Proponuję zerknąć, kto dostał Nagrodę Nobla w 2009 r., zajrzeć do publikacji Esther Duflo, nie mówiąc o Dani Rodriku.
Po drugie, mylne jest przekonanie, że ekonomiści traktują człowieka jako istotę w pełni racjonalną. To prawda, że większość badań opiera się na takim założeniu (zresztą te badania przynoszą wiele istotnych i zweryfikowanych wniosków), ale podejmowanych jest też bardzo wiele udanych prób opisania zjawisk gospodarczych będących efektem ograniczonej racjonalności. Proponuję lekturę znanej już w Polsce książki R. Shillera i G. Akerlofa „Zwięrzecy instynkt".