Teorie przedsiębiorczości zgodnie twierdzą bowiem, że nie chodzi o liczbę działających podmiotów, ale o ich siłę przebicia. Po latach szalonego wysypu małych, najczęściej jednoosobowych firm, eksperci uważają, że teraz już czas na ich konsolidację.
Na umacnianie pozycji rynkowej, zatrudnianie większej liczby osób, łączenie się w większe formacje itp.; inaczej mówiąc, na „karierę" w stylu: od firmy garażowej do wielkiej korporacji. Tyle teoria, ale praktyka pokazuje, że jeszcze polskie mikro- i małe firmy nie doszły do tego etapu rozwoju. To, że wolno ich przybywa w czasie spowolnienia, eksperci komentują nie jako zmianę ich struktury, ale jako właśnie efekt spowolnienia.
Kurczy się przestrzeń nowych zamówień, zarówno przedsiębiorstwa, jak i gospodarstwa domowe oszczędzają i trudno w takiej sytuacji zakładać wysoki popyt na jakieś usługi czy towary. Z drugiej strony trzeba przypomnieć, że to właśnie w czasie największych problemów gospodarczych Polacy wykazywali się największą aktywnością gospodarczą. W momencie, gdy na rynku pracy trwały zwolnienia i redukcje, zamiast iść na bezrobocie, wiele osób wolało wziąć swój los w swoje ręce. Być może ten etap gospodarczych turbulencji jeszcze przed nami, bo też właśnie największe trudności na rynku pracy objawią się w 2013 r.
To także wyzwanie dla rządu, by w końcu urealnił swoje działania na rzecz ułatwień w prowadzeniu działalności gospodarczej. Mój znajomy, który ostatnio zakładał spółkę z o.o. czekał na zamknięcie formalności 1,5 miesiąca. To pokazuje, jak hasło zakładania firmy w jednej dzień wciąż jest dalekie od rzeczywistości.