W ostatnich dniach pojawiło się wiele głosów krytykujących politykę pieniężną RPP i NBP. W wydaniu „Rzeczpospolitej" z 11 listopada 2012 do chóru niezadowolonych dołączyli Mirosław Gronicki i Janusz Jankowiak oraz minister Jacek Rostowski. „Rozczarowujące dane o PKB za trzeci kwartał są po części efektem błędów w polityce monetarnej" – stwierdza minister, a „wyjątkowo siermiężna i chaotyczna polityka pieniężna (...) jest niezrozumiała", zdaniem Gronickiego i Jankowiaka.
Jeszcze dalej w swoich radykalnych ocenach jest Krzysztof Rybiński: „absurdalna polityka pieniężna będzie dusiła gospodarkę wysokimi stopami".
Takie wypowiedzi, powszechne przecież wśród znanych ekonomistów, mogą u czytelników budzić niepokój co do jakości polskiej polityki pieniężnej. Wydaje się konieczne zajęcie stanowiska przeciwnego i wyjaśnienie pewnych zagadnień dotyczących współczesnego ujęcia zadań i możliwości oddziaływania polityki pieniężnej.
Nieprzyzwoite oskarżenia
O ile krytyka prowadzonej polityki ze strony niezależnych ekonomistów jest uprawniona, a wymiana poglądów, prezentacja własnych dociekań, badań i ścieranie się różnych koncepcji są jak najbardziej pożądane i twórcze, o tyle obciążanie winą za stosunkowo słaby odczyt wzrostu PKB polityki pieniężnej ze strony urzędującego ministra finansów jest nie tylko nieuprawnione, ale wręcz nieprzyzwoite.
Minister finansów reprezentuje nie swoje osobiste poglądy, ale jako przedstawiciel administracji rządowej jest głównym twórcą polityki gospodarczej państwa i ponosi odpowiedzialność za jej realizację. Minister finansów doskonale zna ustawowe obowiązki niezależnego banku centralnego, które w polskim systemie prawnym sprowadzają się do „utrzymania stabilnego poziomu cen, przy jednoczesnym wspieraniu polityki gospodarczej Rządu, o ile nie ogranicza to podstawowego celu NBP".