Przy okazji Barbórki powiedział pan takie zdanie: „Nie mogę pogodzić się z tym, że co dwa dni pod ziemią ginie człowiek". Co dzieje się z tym górniczym BHP, że rzeczywiście w ostatnich tygodniach tak ta statystyka wyglądała?
Każda statystyka jest przykra, gdy są w niej ujawniane wypadki śmiertelne i ciężkie. W tym roku nie jest gorzej niż w latach poprzednich. Można jednak zadać sobie pytanie, czemu nie ma poprawy w pewnych obszarach? Ja zacznę od tych, gdzie poprawa jednak jest, bo np. trzeci rok z rzędu mamy spadek wypadkowości ogółem. Dynamika jest zadowalająca nawet, jeśli związkowcy twierdzą, że część wypadków jest ukrywana. Biorąc pod uwagę błąd w statystyce, to wypadków ogółem jest po prostu mniej zarówno w całym górnictwie, jak i w kopalniach węgla kamiennego. O 40 proc. spadła też liczba wypadków ciężkich. Mniej jest niebezpiecznych zdarzeń, które mogą prowadzić do katastrof. Mam tu na myśli pożary endogeniczne, zapłon metanu, tąpnięcia czy wdarcie się wody do wyrobisk. Natomiast nie mogę się pogodzić z brakiem poprawy w wypadkowości śmiertelnej. Zwłaszcza, że w tym roku aż 23 proc. to wypadki spowodowane opadem skał ze stropu i ociosu, co świadczy o złym przygotowaniu ludzi do pracy, a tym samym złym przygotowaniu stanowiska pracy.
Jak w takim razie ocenia pan działania spółek węglowych na rzecz poprawy bezpieczeństwa? Czy te działania są wystarczające?
Dopóki mamy taką wypadkowość jak teraz, działania nigdy nie będą wystarczające. Ale byłbym niesprawiedliwy w stosunku do spółek węglowych mówiąc, że nie podejmują działań na rzecz poprawy bezpieczeństwa. Niemniej determinacja zarządów w tej kwestii powinna być jeszcze większa. W tym roku powiedzieliśmy sobie parę szczerych zdań z szefami firm węglowych. I na przykład bardzo podoba mi się projekt Katowickiego Holdingu Węglowego zakładający, że kopalniane służby BHP w końcu będą miały swoją rangę i będą partnerem dla dyrektora kopalni. Liczę bardzo na powodzenie tego programu. Bo nie zawsze priorytetem może być wydobycie, ważniejszy jest człowiek.
A co z jazdą ludzi na taśmie, czyli przystosowaniem przenośników taśmowych do jazdy ludzi, a nie tylko transportu urobku? Czy to działanie na zasadzie lepiej zapobiegać niż leczyć? Bo przecież wielu górników mimo zakazu często w ten sposób skracało sobie drogę do pracy, często z bardzo nieszczęśliwymi skutkami.