Zresztą autorytety biznesowe potrzebne są nie tylko po to, by świecić przykładem. Odgrywają one niezwykle ważną rolę także na giełdzie.
Dla większości inwestorów już sama świadomość, że główny akcjonariusz w jakiejś spółce ma dobre doświadczenia w prowadzeniu biznesu, często jest lepszą rekomendacją niż najlepsze prognozy zarządu czy analityków. Są tacy gracze giełdowi, którzy wręcz inwestują własne pieniądze pod najbardziej renomowane nazwiska inwestorów.
Problemem jest jednak to, że lista największych polskich inwestorów jest żałośnie krótka. Ot, parę nazwisk.
Na dodatek część z nich ma różne zadry w życiorysie albo ukrywa się ze swoimi poglądami gospodarczymi. Niedawno jeden z analityków prognozował, że w debiucie pewnej spółki duże znaczenie będzie miało nazwisko jej głównego udziałowca.
I tak się rzeczywiście stało, ale dla mnie ten inwestor kojarzy się przede wszystkim z kolejkami przed okienkami jego bankrutującego banku.
Od tamtego czasu minęło oczywiście wiele lat, w ciągu których zrobił on wiele dobrego dla gospodarki, ale tamta sprawa ciąży na jego wizerunku.