O tym, że w gospodarce polskiej nie dzieje się najlepiej, nie trzeba chyba nikogo przekonywać. Jakże często w ostatnich miesiącach prognozy ekonomistów postrzegane jako pesymistyczne okazywały się – w ostatecznym rozrachunku, po zestawieniu z rzeczywistością – spojrzeniem przez lekko zaróżowione okulary. I na pewno nie można jeszcze stwierdzić, mimo bardzo słabego czwartego kwartału, że najgorsze już za nami.
Niedawno Narodowy Bank Polski przedstawił raport pokazujący, że banki po raz kolejny przykręciły kurek z kredytami i nie zamierzają na tym poprzestać – oczekują dalszego zaostrzenia polityki kredytowej. Raport nie pozostawia wątpliwości, że podstawowym tego powodem są obawy o sytuację ekonomiczną. Być może właśnie wkraczamy w zaklęte koło: sytuacja ekonomiczna się pogarsza, więc dostęp do kredytu staje się trudniejszy, a im kredyt mniej dostępny, tym głębsze i dłuższe pogorszenie sytuacji ekonomicznej.
Duży może więcej
Trudne warunki prowadzenia działalności szczególnie dotykają małych i średnich firm. Nawet przy dobrej sytuacji gospodarczej najmniejsze podmioty są traktowane przez banki mniej entuzjastycznie od dużych firm.
Polityka ostrożnego traktowania małych i średnich firm, racjonalna na poziomie pojedynczego banku, nie musi prowadzić do pożądanego rezultatu w skali całej gospodarki
Małe przedsiębiorstwa są mniej przewidywalne, mają krótszą (lub wręcz żadną) historię kredytową, zwykle niewiele zabezpieczeń i trudno dziwić się kredytodawcom, że często patrzą na nie nieco krzywym okiem. W warunkach spowolnienia gospodarczego to spojrzenie staje się jeszcze silniej skrzywione.