Z narzekań ubezpieczycieli: o tym, że nie wiadomo jaka przyszłość czeka OFE, że czarne chmury zbierają się nad produktami z UFK, że spada sprzedaż nowych samochodów rysuje się czarny scenariusz dla rynku można wysnuć wniosek, że czeka nas zmierzch rynku. Czy faktycznie jest tak źle, czy też firmy narzekają na zapas?
Nie przesadzałbym z negatywnymi komunikatami, choć faktycznie jest duża presja regulacyjna i medialna na rynek polis. Jakiś czas temu dotyczyło to ubezpieczeń majątkowych, teraz na tapecie są życiowe o charakterze inwestycyjnym. Problem polega na tym, że pod hasłem ubezpieczenia inwestycyjne zostało wrzucone wszystko: produkty strukturyzowane, z ubezpieczeniowym funduszem kapitałowym, a nawet polisolokaty. A to zupełnie różne produkty. Faktem jest jednak, że te produkty potrzebują pewnych zmian. Przejrzystość i dopasowanie produktów do potrzeb kupującego już się poprawia, bo zwyczajnie wymusiła to konkurencja na rynku. Zmniejszyły się też opłaty likwidacyjne przy rezygnacji z produktu inwestycyjnego przed czasem.
Czyli nie jest to już równowartość dwuletnich wpłat klienta, lecz rocznych. To chyba i tak dużo za dużo.
Nie oszukujmy się, rynek ubezpieczeń życiowych w Polsce, jest rynkiem dystrybutorów. W krótkim okresie zarabia sprzedawca, ubezpieczyciel zaczyna mieć profity dopiero po 7-10 latach. Ale to też nie jest jednoznacznie złe: sprzedaż polis na życie jest znacznie trudniejsza niż np. motoryzacyjnego OC, które jest obowiązkowe. W przypadku tych pierwszych, często żeby zdobyć jednego klienta, trzeba odbyć 10-20 spotkań. To czasochłonne i kosztowne. Co nie zmienia faktu, że powinien być budowany lepszy balans między zyskami dla dystrybutora, ubezpieczyciela i profitami klienta. Z naciskiem na tego ostatniego. Mamy na rynku tego świadomość i chcemy się szybko zmieniać.
Wysokie opłaty likwidacyjne wbrew pozorom mogą być też czymś pozytywnym. W 2009 i 2010 roku, gdy giełdy leciały na łeb na szyję wiele osób wycofywało inwestycje w fundusze w najgorszym możliwym momencie, ponosząc straty. Tymczasem klienci funduszy z UFK, także z powodu opłat przy wcześniejszej rezygnacji z inwestycji swoje środki zachowali i bardzo dobrze na tym wyszli, odrabiając straty związane z cyklami koniunktury na giełdzie.