Pamięta pan ten dzień w 2009 roku, kiedy rada nadzorcza General Motors i zarząd zdecydowały, że GM nie sprzeda Opla? Pan wtedy głosował za utrzymaniem europejskiej spółki, a pana szef, Dan Akerson był za jej sprzedaniem. Opel nadal przynosi straty. Czy dzisiaj nie żałuje pan tej decyzji ?
Wżadnym wypadku. General Motors jest globalnym koncernem i nie może sobie pozwolić na to, żeby nie być na tak ważnym rynku, jakim jest Europa, gdzie sprzedajemy dzisiaj milion samochodów, mamy jedenaście fabryk i zatrudniamy ponad 37 tys. pracowników. To także ważny rynek ze względu na zaawansowanie technologiczne, wymagania dotyczące emisji spalin. I nie ma takiej możliwości, żeby jakiś producent aut chciał być konkurencyjny i „odpuścił sobie" rynek europejski. Ale to prawda i zarząd i rada nadzorcza były wtedy podzielone, a w samych Niemczech także była presja, żeby Opla sprzedać Magnie i Sbierbankowi. Przy tym Opel miał ogromne straty, z kolei GM musiał skorzystać z pomocy rządu amerykańskiego. Więc wątpliwości co do tego, czy rzeczywiście powinniśmy utrzymać Opla były uzasadnione. Ale przeważyła opinia,że nie może być globalnego producenta aut, który nie jest obecny w Europie.
Czy pan wtedy rzeczywiście wierzył, że Opel wyjdzie ze strat? Sam Dan Akerson przyznaje, że traci cierpliwość, kiedy nieustannie widzi jak europejska spółka traci pieniądze.
Wierzyłem i wtedy i teraz. I naprawdę z nadzieją patrzę na to, jak Opel się zmienia na lepsze. Ma nowe modele z którymi dobrze trafiliśmy.
Przyzna pan jednak, że GM przez długi czas nie był dobrym właścicielem Opla?