Donald Tusk, mimo niezdecydowanego i rozrzutnego sposobu rządzenia, ma warte zapamiętania osiągnięcia, które będą miały pozytywny wpływ na budżet państwa: stopniową likwidację emerytur pomostowych oraz również stopniowe podnoszenie wieku emerytalnego. Fatalnie by się stało, gdyby rząd wycofał się ze swoich osiągnięć z powodu groźby paru wybitych szyb.
Oczywiście twarda postawa nie przysporzy Tuskowi popularności u części społeczeństwa. Dlatego trzeba tłumaczyć Polakom, że za przywileje jednych płacą inni. Wystarczy przypomnieć uprzywilejowany system emerytur górniczych. Dopłacamy do nich rocznie około 6 mld zł. To tak jakbyśmy dopłacali do każdej wydobytej tony węgla kamiennego i brunatnego prawie 50 zł. Trudno rzecz jasna osobie pracującej za biurkiem oceniać pracę górników. Czy rzeczywiście po 25 latach pod ziemią nie są oni już zdolni do żadnej pracy? Jeśli tak, to możliwe, że trzeba stworzyć dla nich oddzielny, obok podstawowego, system emerytalny. Żeby ze swoich zarobków mogli odkładać więcej pieniędzy, nie płacąc od tych dodatkowych składek podatków. I żeby państwo nie musiało dopłacać ogromnych sum do emerytur jednej grupy zawodowej. Trzeba kontynuować reformy świadczeń emerytalnych. Wszystkie zawody, łącznie z górnikami i rolnikami, powinny mieć jeden system emerytalny. Nie może być wyjątków, bo kolejne grupy będą się do nich odwoływać.
Dziś jeszcze możemy wprowadzać takie reformy stopniowo, nie pozbawiając nikogo nabytych praw. Ważna jest nieuchronność zmian, a nie ich natychmiastowe wprowadzenie. Stan finansów publicznych, wprawdzie ciężki, jeszcze na to pozwala. Jeśli tych zmian nie będzie, to w pewnym momencie trzeba będzie wprowadzić wariant grecki, czyli redukcje emerytur. Wtedy związkowcy będą mieli prawdziwy powód do narzekania.