Dlaczego Pana zdaniem tak trudno idzie wprowadzanie w Europie zasad jednolitego nieba? Czy chodzi o naruszenie interesów jakichś konkretnych grup?
Agencje nadzorujące ruch lotniczy w poszczególnych państwach członkowskich boją się oddania swoich kompetencji. Niektóre rządy traktują nadzór nad przestrzenią powietrzną jako uzupełnienie dochodów budżetowych. Dlatego zmiany idą tak opornie. Do tego pokutuje myślenie o kontroli nad przestrzenią powietrzną jako elemencie suwerenności państwa. To błąd. Nikt nikomu nie odbiera kontroli nad niebem, chodzi tylko o lepszą koordynację.
Jakie są konkretne korzyści z uproszczenia transportu lotniczego w Europie?
Oszczędność czasu, pieniędzy i środowiska. Każdy lot byłby średnio o 49 km krótszy, 530 euro tańszy i trwał średnio 10 minut krócej, bo trasy byłyby krótsze. To oznacza tańsze bilety. Poprawi się też konkurencyjność europejskich przewoźników.
Francuscy kontrolerzy zapowiadają strajki. Nie rozumieją zasad reformy?