Po pierwsze, oficjalne prognozy ZUS pokazują na silny wzrost deficytu, czyli różnicę między wartością wypłat rent i emerytur i dochodami ze składek zusowskich. To naturalne, bo skoro zatrudnienie spada i płace prawie nie rosną, to również wpływy do ZUS rosną słabo.
A wydatki rosną, bo emerytów zaczyna przybywać. Dane budżetowe pokazują, że dotacja do ZUS i KRUS w okresie styczeń–maj w 2012 roku wynosiła 26,6 mld złotych, a w tym roku jest o 20 procent niższa i wynosi 21,3 mld złotych. Co się stało? Czy mieliśmy nieodnotowaną w mediach śmiertelną zarazę i liczba emerytów gwałtownie spadła? Na szczęście wytłumaczenie tego faktu jest proste, minister Sami Wiecie Który zamiast dotacji udziela ZUS pożyczek z budżetu i z Funduszu Rezerwy Demograficznej i w ten sposób ukrywa przez ludźmi fakt, że faktyczny deficyt budżetowy już dawno przekroczył roczny limit. Do tego jeszcze ograbiono Fundusz Rezerwy Demograficznej na kolejne miliardy i jak przyjdzie prawdziwa katastrofa demograficzna, to nie będzie żadnych znaczących rezerw. Z czego ZUS spłaci te kredyty na koniec roku? Pewno z pieniędzy, które minister Sami Wiecie Który rąbnie z drugiego filara. W efekcie tych działań już za kilka lat nie będzie środków na wypłaty emerytur w obiecanej wysokości.
Drugim powodem do obaw jest wzrost opłat, grzywien, mandatów i haraczu (czyli dywidend) o 30 procent w skali roku. Jak brakuje środków w budżecie, to rząd i Sejm mają do wyboru dwie metody działania. Albo ograniczają wydatki, na przykład mniej wydają na cygara, drogie wina i bunga bunga, bo na takie wydatki wskazują ujawnione faktury, nie zatrudniają dziewiątego wiceministra dla Sami Wiecie Kogo i nie wydają ponad 5 mld złotych na ksero, faksy, podróże służbowe i prowizje bankowe, co jest zapisane w sprawozdaniu z wykonania budżetu za 2011 rok. Albo decydenci wybierają opcję „dorwać małego", czyli złupić obywatela. I te opcję wybrano. Jeżeli grzywny i haracz będą rosły w tempie 30 procent rocznie, to niedługo każdy z nas będzie oddawał znaczną część pensji na różne opłaty, mandaty i grzywny, a wydojone z pieniędzy firmy państwowe przestaną się rozwijać.
Tak trzymać. Młodzi się spakują i wyjadą do Wielkiej Brytanii, Niemiec czy Norwegii, tam ich przyjmą z otwartymi rękami, bo pracowici. Starzy, schorowani, w kilkuletnich kolejkach do lekarza z braku pieniędzy w NFZ szybciej umrą. A kierowców powsadza się do więzień za niezapłacone mandaty.
Władza ludowa, niech żyje!