Kelner z dyplomem

W latach 80. niedawno minionego wieku krążyły dowcipy o wykształconych Polakach, w tym naukowcach, którzy na zachodnich saksach pracowali przy szparagach, kapuście albo malowaniu mieszkań.

Publikacja: 27.06.2013 14:54

Kelner z dyplomem

Foto: Fotorzepa, dp Dominik Pisarek

Również niedawna fala emigracji zarobkowej, po naszym wejściu do Unii, trafiła w sporej części na przysłowiowe zmywaki chowając na dno walizek dyplomy wyższych uczelni.

Za granicą przyzwyczailiśmy się więc do pracy poniżej kwalifikacji i wykształcenia. Co innego w kraju, choć i tu coraz częściej absolwenci studiów humanistycznych lądują, jeśli nie w restauracjach, to w call centrach, gdzie ramię w ramię pracują z dorabiającymi sobie w wakacje licealistami. Władze i tak się cieszą, bo przynajmniej młodzi mają pracę i nie zwiększają statystyk bezrobocia.

Jednak amerykańskich naukowców takie zjawisko poważnie zaniepokoiło - wyliczyli, że aż 36 proc. absolwentów uczelni w USA znajduje pierwszą pracę poniżej swych kwalifikacji i poziomu wykształcenia. Prawie co dziesiąty pracuje zaś w niepełnym wymiarze godzin, choć chciałby na pełny etat.  Ich wnioski nie są zbyt odkrywcze, bo znane i powtarzane od lat; jeśli ktoś chce  po studiach pracować w zawodzie, to powinien wybrać praktyczny, najlepiej ścisły kierunek. (Choć „nieścisła" ale praktyczna medycyna też się sprawdza).

Praktyczni Amerykanie martwią się, że tak słabe wykorzystanie absolwentów to poważne marnotrawstwo. Raz, że teraz młodzi ludzie marnują swoje zdobyte z trudem  kwalifikacje, a dwa, że przełoży się to na przyszłość. Bo absolwenci pracując poniżej swych kwalifikacji mają mniejsze szanse na rozwój, a więc na karierę i dobre zarobki w przyszłości.

U nas ten problem jest na razie pomijany - statystyki koncentrują się na zatrudnieniu absolwentów uczelni, a z tym nie jest najgorzej. Jak wynika z najnowszego badania Bilans Kapitału Ludzkiego,  pod koniec 2012 roku bezrobocie wśród  niedawnych absolwentów  wynosiło  niespełna 14 proc., a trzy czwarte z nich pracowało. Tyle tylko,że nie wiadomo, czy w zawodzie... Ostatnie badanie, gdzie sprawdzano zgodność pierwszej pracy młodych ludzi  z wykształceniem pochodzi sprzed kryzysu- z 2009 roku. Wtedy odsetek Polaków zatrudnionych w  pierwszej pracy niezgodnie z kwalifikacjami był nieco wyższy niż obecnie w USA.

U nas tym  marnotrawstwem  nikt się specjalnie nie przejmuje. A szkoda, bo o ile Amerykanie marnują swój potencjał za własne pieniądze, my robimy to  często za publiczne środki. Na publicznych uczelniach kształcą się tysiące przyszłych bezrobotnych, wybierając atrakcyjnie brzmiące kierunki, które nie dają konkretnych umiejętności.

Szansą na zmianę powinien być nowy, wprowadzany teraz przez resort nauki system badania losów absolwentów. Jak wynika z analizy ostatnich rekrutacji na studia, młodzi Polacy i ich rodzice są coraz bardziej praktyczni. I coraz chętniej  wybierają  kierunki, które zapewniają zatrudnienie. Teraz będą też mogli pod tym kątem wybierać uczelnie. To zła wiadomość dla części szkół oraz dla ich pracowników. Cóż, niektórzy z nich będą się mogli spotkać ze swymi absolwentami pracującymi jako kelnerzy. Po tej samej stronie stolika.

Również niedawna fala emigracji zarobkowej, po naszym wejściu do Unii, trafiła w sporej części na przysłowiowe zmywaki chowając na dno walizek dyplomy wyższych uczelni.

Za granicą przyzwyczailiśmy się więc do pracy poniżej kwalifikacji i wykształcenia. Co innego w kraju, choć i tu coraz częściej absolwenci studiów humanistycznych lądują, jeśli nie w restauracjach, to w call centrach, gdzie ramię w ramię pracują z dorabiającymi sobie w wakacje licealistami. Władze i tak się cieszą, bo przynajmniej młodzi mają pracę i nie zwiększają statystyk bezrobocia.

Pozostało 80% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację