Apple we wtorek wieczorem ogłosił wyniki finansowe. Przychody okazały się o 0,4 proc. lepsze niż przewidywania analityków i o mniej więcej tyle lepsze niż w analogicznym okresie ubiegłego roku. Rynek odetchnął z ulgą, bo... nie były gorsze.  A do tego jeszcze o 20 proc., rok do roku, urosła sprzedaż iPhone'ów! Na fali radości kurs akcji Apple podniósł się o 3,86 proc.

A jeszcze rok temu pupil branży technologicznej notował wzrost y przychodów nie mniejsze niż kilkadziesiąt procent. Aż tu nagle bum. 40 proc. wartości rynkowej w dół w ciągu zaledwie pół roku, stopniowa, ale znacząca utrata udziału w rynku smartfonów i tabletów. Pewnie, że  wielu producentów mogłoby pozazdrościć Apple'owi marży na poziomie 37 proc, co jednak nie zmienia faktu, iż rok temu była ona o 10 proc. wyższa.

Co się stało?  Apple po prostu został w tyle. Przeoczył zmiany na rynku, zamiast, jak zawsze, je uprzedzić. Wciąż trzyma się twardo na rodzimym, amerykańskim rynku i w Europie Zachodniej, ale traci wszystkie inne rynki, w tym Chiny, gdzie przychody koncernu z logo jabłka spadły o 14 proc., rok do roku. iPhone nie jest już najnowocześniejszym smartfonem na rynku. Nie oferuje więcej ponad to, co można znaleźć w najlepszych smartfonach konkurencji, jak Samsung Galaxy S4, Sony Xperia Z czy HTC One. Nawet jego wygląd jest nieco archaiczny. Kształt urządzenia nasuwa podejrzenia, że producent po prostu wydłużył wyświetlacz starego modelu, 4S. W dodatku ma on tylko 4 cale zamiast 4,5 – 5, którymi cieszą się konkurencyjne urządzenia.

Gadżety Apple'a uplasowały się w minionych latach w kategorii przedmiotów pożądania. Tylko co zrobić z przedmiotem pożądania, który przestaje być sexy? No właśnie, nie jest już wówczas potrzebny, a już na pewno nie zasługuje na to, by płacić za niego tyle, ile chce Apple. Zwłaszcza że można zapłacić tyle samo albo mniej, ale dostać za to lepszy sprzęt innego producenta.

A gdyby tak Apple obniżył ceny swoich urządzeń? Tego jak ognia firma z logo jabłka do tej pory unikała. Za obniżkę uznawała przeceny ubiegłorocznych modeli . Tyle że to wciąż za mało, by trafić tam, gdzie konkurencja zjadła Apple'a na surowo, a więc na rynki rozwijające się. Efekt jest taki, że na rynkach premium – które w dużej mierze już się nasyciły - iPhone już nie jest najlepszym, choć wciąż dość drogim smartfonem. A na rynkach, na których wciąż jest ssanie na smartfony, udział Apple 'a sięga kilku procent. No i okazało się, że firma z logo jabłka jednak może się zniżyć i zrobić tańszego iPhone'a, który ma ponoć kosztować mniej niż 300 dol. Tylko czy nie rychło w czas?