Czy można się dziwić, że obawiają się o losy spółki, która skupuje ich produkcję? Wydaje się, że propozycja resortu stosunkowo dobrze gwarantuje, że KSC nie zostanie przez nikogo przejęta, a co za tym idzie, plantatorzy będą mieli gdzie buraki sprzedać.

Swoje dokładają też pracownicy i jak zawsze związki zawodowe, które oczekują akcji, pieniędzy, gwarancji zatrudnienia i nie wiadomo czego jeszcze. Generalnie związkowcy w państwowych spółkach zachowują się, jakby żyli w innym świecie. Pracownicy sektora prywatnego słysząc o wieloletnich gwarancjach zatrudnienia mogą się co najwyżej rozzłościć, ponieważ im nigdy nikt czegoś podobnego nie zaproponuje. Zresztą w PKP Cargo porozumienie zostało wypracowane, a teraz związkowcy i tak negują sens wprowadzania spółki na giełdę i jej prywatyzacji. W KSC też są prywatyzacji przeciwni, ponieważ ich zdaniem spółka została doszczętnie wydrenowana finansowo przez wypłacanie dywidend.

Czy kogoś to jeszcze zaskakuje? Niekoniecznie, ponieważ w wielu już wcześniej sprywatyzowanych spółkach Skarbu Państwa (gdzie zresztą nadal ma on pakiety akcji dające pełną kontrolę nad działalnością firmy) wciąż obowiązują wieloletnie gwarancje zatrudnienia.

Choć opornie, to jednak prywatyzacja się toczy. Jedni powiedzą, że to wyprzedaż majątku narodowego, inni, że lepszy jakikolwiek prywatny właściciel od najlepszego państwowego. Publiczne, czyli niczyje, więc po co się starać, poprawiać wyniki itd. Poza oczywistymi z punktu widzenia narodowego bezpieczeństwa wyjątkami chyba więc lepiej te molochy jednak wyprzedawać.