Z przyznanych nam 67,9 mld euro udało się do tej pory wydać już 41 mld euro. Do tego sukcesu w ogromnym stopniu przyczynili się polscy przedsiębiorcy. Dzięki nim program operacyjny „Innowacyjna gospodarka" pozwolił na realizację tysięcy ważnych dla naszych firm inwestycji.
Obraz wykorzystania przez biznes unijnych środków nie jest oczywiście idealny. W ostatnich latach słychać było coraz więcej głosów o zaburzeniu konkurencji, o wspieraniu jednych kosztem drugich. Wiele firm wręcz „żyje" z unijnych dotacji, realizując kolejne współfinansowane przez Brukselę projekty nie dlatego, że pomaga to w ich rozwoju, ale ponieważ są to łatwe pieniądze, których dodatkowo nie muszą zwracać.
Patologie te zauważył również resort rozwoju regionalnego, m.in. dlatego w kolejnej perspektywie pomoc bezzwrotną w dużym stopniu zastąpią preferencyjne pożyczki, a szansę na dofinansowanie mają mieć tylko faktycznie wartościowe i innowacyjne projekty. Pilotażowe konkursy, które miały sprawdzić, jak przedsiębiorcy na te zmiany zareagują, wypadły zresztą bardzo obiecująco. Do tego stopnia, że Polska Agencja Rozwoju Przedsiębiorczości musiała właśnie wysupłać dodatkowe 20 milionów złotych na wsparcie kapitałowe innowacyjnych start-upów oraz młodych firm.
Przy miliardach euro wydawanych na budowę dróg (oraz kolejnych miliardach, których wciąż nie umiemy wydać na modernizację kolei), te pieniądze mogą wydać się śmiesznie małe. Jednak dzięki nim dziesiątki mikrofirm, które banki zazwyczaj finansują niechętnie, będą mogły ruszyć z innowacyjnymi projektami czy usługami, tworząc nowe miejsca pracy.
Dobrze, że w unijnym infrastrukturalnym amoku rząd nie zapomina całkiem o najmniejszych firmach. W końcu odpowiadają one za jedną trzecią polskiego PKB.