Komisja Europejska nakazała zwrot publicznych pieniędzy wydanych na budowę infrastruktury lotniska Gdynia Kosakowo. Spółka, która je buduje, ma milion w kasie i trochę sprzętu: biurka, krzesła, komputery. To wszystkie środki, jakimi dysponuje, więc nie bardzo ma co zwracać. W tej sytuacji jedynym wyjściem jest bankructwo i zapewne tak się stanie.
Przy tym władze Gdyni nie rezygnują i zapewniają, że lotnisko w Gdyni i tak powstanie, tyle że później. Jak? i Kiedy? Za co? Na to pytanie pewnie dzisiaj nikt nie potrafi odpowiedzieć. Jest jeszcze pytanie: po co? Uzasadnienie, że mogłoby przyjmować samoloty kiedy w Kosakowie jest ładna pogoda, a w Rębiechowie mgła, jest dość słabe.
W najbliższą środę władze hiszpańskiego Ciudad Real położonego między Cordobą a Madrytem będą po raz kolejny próbować sprzedać lotnisko. Port był gotowy w 2008 roku, wybudowany za pieniądze regionu i inwestorów prywatnych. Początkowo próbował tutaj latać niskokosztowy Vueling, ale nie miał kogo wozić, więc loty zlikwidował. Od tego czasu nie wystartował stamtąd ani jeden samolot pasażerski, chociaż pasy o długości 4,2 km, zresztą najdłuższe w Europie pozwalają np na przyjmowanie superjumbo A380. Ostatecznie z planowanych 2,5 mln pasażerów (na początek, bo docelowo miało być to 10 mln, tak jak warszawski port im. Chopina) udało się w najlepszym 2008 roku ściągnąć 10 tysięcy. Myślano o otwarciu terminalu cargo, ale bardziej opłaca się wozić ładunki do Madrytu, bo to dalej o 20 minut lotu. Teraz te rekordowo długie pasy zamalowane są żółtymi krzyżami, tak aby któremuś z pilotów nie przyszło do głowy tutaj lądować.
Na razie lotnisko jest wynajmowane do kręcenia filmów, kręcił tutaj nawet Pedro Almodovar, a po nim jeszcze Santiago Segura. Stacja telewizyjna Telecinco zlokalizowała tutaj akcję filmu o tragedii samolotu Spanair na madryckim Barajas, kiedy zginęło 154 osoby. Potem jeszcze pokazał się Van Damme, który kręcił reklamy telewizyjne. W każdym razie na stałe zatrudnionych jest tu 6 osób. Podobnie, jak w porcie Gdynia Kosakowo.
Cidudad real, to 75-tysięczna miejscowość pozbawiona atrakcji turystycznych. Położona o 200 km od Madrytu i tyle samo oddalona od Cordoby, jest mało atrakcyjna, jak mało które hiszpańskie miasto. jest za to dobrze skomunikowana z resztą kraju. Do andaluzyjskiego wybrzeża godzina jazdy szybkim pociągiem, bądź autostradą. Czyli można by tu lądować i jechać dalej? Tyle, że i w Andaluzji samoloty lądują bez problemu.