Moja dobroć, cudza kieszeń

Stary Wiarus - Polak z Australii i bloger pisze tak: „Łudzi się, kto uważa, że młodzi Polacy wyjeżdżają z Polski tylko po lepsze płace, czyli przyciąga ich głównie lepsza kasa za granicą, działająca jako pull factor, czynnik przyciągający imigrantów.

Publikacja: 23.02.2014 10:51

Piotr Aleksandrowicz

Piotr Aleksandrowicz

Foto: Fotorzepa, Waldemar Kompała

Lepsza płaca to nie wszystko. Młodzi Polacy głosują nogami w nieustającym plebiscycie nad normalnością państwa polskiego i jego aparatu. A etatyzm jest w tym plebiscycie poważnym push factor, czynnikiem wypychającym emigrantów z kraju(...).

Młodzież opuszcza Polskę, coraz częściej na stałe,  między innymi po to, żeby mieć raz na zawsze spokój od neurotycznego państwa, które bez przerwy obsesyjnie dłubie przy wszystkich aspektach życia publicznego, w wolnych chwilach majstruje misterne potrzaski na podatnika, cieszy się, kiedy ktoś się w nie złapie".

Nie wiem czy faktycznie emigracja z Polski jest za chlebem , czy za wolnością, czy za jednym drugim, ale ponieważ emigrują osoby aktywne i samodzielne,  niewykluczone, że w obserwacji Starego Wiarusa z Sydney jest sporo racji.  Oczywiście pozostaje pytanie o poglądy tych, co zostali. Czy faktycznie etatyzm im nie przeszkadza? Cenią  sobie  pół miliona urzędników i drobiazgowe regulacje , które utrudniają bieg życia gospodarczego i społecznego? Albo  cieszą się na kolejne wydatki z budżetu na ratowanie,  jak  nie firm, to obrotnych grup obywateli,  oczywiście na koszt podatników?

Obserwuję, jak rozkręcił kampanię medialną i polityczną pewien tłumacz z Krakowa, który parę lat temu wziął kredyt na 600 tysięcy złotych we frankach szwajcarskich, a teraz występuje hałaśliwie w imieniu  stosunkowo nielicznych, którzy mają kłopoty ze spłatą. Teraz kolejni senatorowie z PiS szykują ustawy ratunkowe i  równie hałaśliwie dopominają się o pomoc finansową dla frankowców, na koszt  klientów banków i/lub budżetu.

Otóż od tych pomysłów  ciekawsze są komentarze czytelników. Pod tekstem senatora PiS, pana profesora Ciocha, znalazły się takie wpisy: „Bezczelność tego pomysłu jest niesamowita. Najpierw cwaniactwo, kalkulując jak mieć najtańszy kredyt, postanowiło olać złotówkę i wziąć kredyty we frankach. Teraz, gdy pomysł nie wypalił, kalkulacje zawiodły, pan senator i inni wpadli na pomysł aby tym ludziom zwrócili pieniądze także ci, którzy kredytów nie brali".

Albo taki: „  Dlaczego ja mam wspomagać banki albo barany, które z pazerności, nie licząc się z ryzykiem brały kredyty w walutach? Nie wziąłem takiego kredytu ze względu na ryzyko, a teraz mam płacić za tych, którzy takie ryzyko podjęli?".

Albo: „Panie Cioch! To co pan bredzisz, to CZYSTA BOLSZEWIA!!!! Ci "biedni" ludzie, którym tak pan współczujesz za MOJE pieniądze, jakoś nie narzekali, kiedy płacili ZNACZNIE niższe odsetki od kredytów, i zarobili na tym procederze po kilkadziesiąt tysięcy złotych. (...)  Ja swoje kredyty w złotówkach spłaciłem, i teraz BOLSZEWIK Cioch próbuje mnie ZMUSIĆ, żebym zapłacił drugi raz, tym razem za NIE SWOJE DŁUGI!!! I to pod przymusem USTAWY!!!!".

Oczywiście przykłady dobroci polityków na cudzy koszt można mnożyć i nie dotyczą tylko jednej partii. Ale też zawsze znajduję pod tymi informacjami podobne komentarze, bardzo krytycznie oceniających polityków gmerających w naszych portfelach i kieszeniach. Tak jak by istniała coraz większa grupa ludzi, którzy mają  dość tandetnego populizmu na koszt podatników. Może kiedyś się skrzykną i dadzą głos w wyborach. O ile nie pojadą do Australii.

Piotr Aleksandrowicz

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację