W ten sposób wpływowa federacja pracodawców BusinessEurope odniosła się do coraz bardziej ambitnych planów ochrony klimatu opracowywanych przez Unię Europejskiej. Przedsiębiorcy apelują też, by eurokraci poszli po rozum do głowy i zamiast próbować ograniczyć plany Polski i innych państw związane z wydobyciem gazu z łupków, zaczęli je wspierać.
Takie głosy można było na brukselskich korytarzach usłyszeć już wcześniej – stanowisko zaprezentowane przez pracodawców jest przecież zgodne choćby z tym, o co zabiega od dawna polski rząd. Zmieniła się jednak sytuacja międzynarodowa. Rosja nie jest dziś dla Europy Zachodniej – jak było jeszcze parę miesięcy temu – cennym partnerem, na współpracy z którym można opierać bezpieczeństwo energetyczne kontynentu. Kreml już nieraz korzystał z bata w postaci dostaw ropy i gazu, aby wymusić przychylność unijnych przywódców, ale polityka ta po wydarzeniach na Krymie wyraźnie traci moc.
Potwierdzają to decyzje KE z ostatnich dni. Pierwsza z nich to bezterminowe wstrzymanie rozmów z Moskwą w sprawie budowy Gazociągu Południowego. Druga dotyczy wyłączenia spod tzw. trzeciego pakietu energetycznego gazociągu OPAL, czyli lądowej części Nord Streamu. Chociaż Władimir Putin w styczniu ogłosił, że wszystko w tej sprawie zostało już uzgodnione, a Gazprom będzie mógł zarabiać na większych dostawach do Europy, unijni urzędnicy niespodziewanie uznali, że do wnikliwego zbadania tej sprawy potrzebują więcej czasu.
Trzeba mieć nadzieję, że nie są to tylko taktyczne ruchy, wynikające z potrzeby chwili, ale strategia zwiastująca nowe otwarcie w unijnej polityce energetycznej. Może urzędnicy KE w końcu zauważą, że gospodarka zdolna do konkurowania z Chinami czy USA jest znacznie ważniejsza niż pozycja światowego lidera w walce ze zmianami klimatu. Może w końcu argumenty, że Europa potrzebuje większej niezależności od rosyjskiego gazu, padną na podatny grunt. Jedno można powiedzieć na pewno: Władimir Putin robi wiele, by pomóc unijnym przywódcom podjąć trudne decyzje, których wcześniej unikali...