Program PiS jest niespójny

Prawo i Sprawiedliwość proponuje nam nie korektę błędów, ale powtórkę z historii, nowe uderzenie ?w stabilność finansów publicznych – pisze ekonomista.

Publikacja: 21.03.2014 08:00

Red

Główne propozycje dotyczące polityki gospodarczej Prawa i Sprawiedliwości zostały przedstawione w części dokumentu programowego partii zatytułowanej „Gospodarka i rozwój". Dotyczą one przede wszystkim nowych metod stymulowania inwestycji, reformy finansów publicznych oraz polityki w obszarach takich jak infrastruktura, energetyka i budownictwo mieszkaniowe.

Dla przedsiębiorców i – szerzej – wyborców ważne są też propozycje dotyczące edukacji i rynku pracy. Zostały przedstawione w innej części zatytułowanej „Rodzina". Ograniczę się do przedstawienia i skomentowania propozycji z rozdziału „Gospodarka i rozwój" dotyczących stymulowania inwestycji oraz finansów publicznych.

Pułapka średniego rozwoju

Punktem wyjścia jest ocena, że Polska już teraz „znalazła się w pułapce średniego rozwoju", to znaczy długookresowego spowolnienia wzrostu gospodarczego do 1,5–2 proc. rocznie (mierzonego tempem wzrostu PKB na mieszkańca), charakterystycznego dla krajów najbardziej rozwiniętych, w szczególności takich jak USA, Niemcy, Francja i Wielka Brytania.

Fakty nie potwierdzają jednak tej oceny. Mówią co prawda o spowolnieniu gospodarczym w Polsce, ale mówią też o spowolnieniu w latach 2008–2013 – nawet silniejszym niż w Polsce – w innych krajach. Ekonomiści mówią więc tylko o możliwości znalezienia się naszego kraju w pułapce średniego rozwoju w perspektywie najbliższych 10–15 lat.

Obecny poziom PKB na mieszkańca Polski to ok. 40 proc. PKB w Stanach Zjednoczonych i 50–55 proc. – najbardziej rozwiniętej części UE. W pułapce średniego rozwoju znajduje się już wiele państw lub znacznych części krajów, takich jak Czechy, Portugalia, Hiszpania, południowe Włochy, północna Anglia czy wschodnie Niemcy. To poziom ok. 50 proc. PKB na mieszkańca USA i 60–65 proc. – w najbardziej rozwiniętej części UE. Chodzi więc o to, aby Polska nie zatrzymała się w zmniejszaniu luki dochodowej na tym średnim poziomie.

Zasadniczy cel ?programu dobry

Druga ocena wyjściowa PiS jest następująca: „nasza gospodarka w okresie najbliższych 15–20 lat musi się rozwijać średnio w tempie o 2–3 proc. wyższym niż gospodarki tych (wysoko rozwiniętych) krajów. Takie tempo wzrostu PKB można uzyskać tylko przy bardzo wysokim udziale inwestycji w PKB".

Program PiS zmierza w kierunku stosunkowo niewielkiego zwiększenia udziału inwestycji w PKB

Bardzo wysoki udział inwestycji w PKB miały i mają kraje południowo-wschodniej Azji – to 30–50 proc. W okresie 1992–2012 nasza gospodarka rozwijała się średnio w tempie ok. 4 proc. przy udziale inwestycji w PKB średnio ok. 20 proc. Program PiS zmierza w kierunku stosunkowo niewielkiego zwiększenia dotychczasowego udziału do poziomu, którego nie można nazwać wysokim, ani tym bardziej bardzo wysokim. Niemniej odnotować należy z zadowoleniem to, że w centrum uwagi autorów programu znalazła się pułapka średniego rozwoju, a także potrzeba podtrzymania tempa rozwoju na poziomie około 4 proc., w czym kluczową rolę odegrać miałyby inwestycje.

Filary rozwoju

Obok poprawnego rozpoznania sytuacji wyjściowej (a z tym rozpoznaniem w dokumencie PiS mamy problem) i sformułowania właściwego zasadniczego celu, dobry program to przede wszystkim pokazanie metod osiągnięcia tego celu, także celów towarzyszących. Dokument PiS mówi obszernie o propozycjach takich metod, ale nie podejmuje próby przekonania nas, że propozycje te są wewnętrznie spójne i są w stanie osiągnąć cel zasadniczy.

Polityka rozwoju ma się opierać na pięciu filarach. Są to: reforma rządu, niewchodzenie przez wiele lat (być może nigdy) do strefy euro, a także reforma finansów publicznych w celu (niewielkiej) przebudowy systemu podatkowego oraz (umiarkowanego) zmniejszenia deficytu budżetowego, czyli (niewielkiego) zmniejszenia tempa narastania długu publicznego. Czwarty filar to polityka zrównoważonego rozwoju wszystkich regionów kraju. Piąty – działania na rzecz zwiększenia inwestycji.

Dla przedsiębiorców i szerokiej opinii publicznej najciekawsze są zapewne punkty trzeci i piąty. PiS zakłada również tzw. polonizację sektora bankowego, ale bez podania metody finansowania takiej operacji, oraz wygaszenie dalszej prywatyzacji kluczowych przedsiębiorstw Skarbu Państwa.

Działania na rzecz inwestycji słabsze niż zapowiadane

W obszarze inwestycji ważne są podstawowe fakty, ale w dokumencie programowym PiS nie zostały podane. Otóż, wszystkie inwestycje w środki trwałe w Polsce to średnio ok. 20 proc. PKB. Od wielu lat mamy cztery źródła finansowania tych inwestycji: Unia Europejska (ok. 2 proc. PKB, czyli 1/10 wszystkich środków), krajowe inwestycje publiczne (ok. 3 proc. PKB, czyli 15 proc. nakładów), bezpośrednie inwestycje zagraniczne (ok. 2 proc. PKB; 1/10) oraz krajowe inwestycje prywatne i przedsiębiorstw z udziałem Skarbu Państwa (ok. 13 proc. PKB; 2/3 wszystkich).

Propozycje PiS mogą znacząco wpłynąć tylko na krajowe inwestycje publiczne oraz krajowe inwestycje prywatne i przedsiębiorstw z udziałem Skarbu Państwa. Jak znacząco?

– Zwiększenie możliwości inwestycyjnych spółki Polskie Inwestycje Rozwojowe – o 25–40 mld zł w latach 2015–2021.

Fakty nie potwierdzają, że Polska już znalazła się w pułapce średniego rozwoju. Grozi jej to za 10–15 lat

– PiS proponuje zwiększenie możliwości gwarancyjnych Banku Gospodarstwa Krajowego przez NBP – o 65–100 mld zł w latach 2015–2021. Tu problem w tym, że gwarancje BGK dotyczą z reguły kredytów obrotowych, a nie inwestycyjnych. Ponadto NBP jako instytucja niezależna od rządu może nie udzielić BGK proponowanego przez PiS kredytu.

– Podmioty z udziałem Skarbu Państwa utworzyłyby fundusze inwestycyjne, co ma zaowocować dodatkowymi inwestycjami w wysokości łącznej 75–150 mld zł w okresie 2015–2021.

– Zmiana w podatku CIT polegająca na „100-procentowej amortyzacji nakładów inwestycyjnych w roku ich poniesienia" miałaby zdaniem PiS zachęcić przedsiębiorstwa do zainwestowania wszystkich własnych depozytów bankowych. To zwiększyłoby inwestycje o 200 mld zł przez 6–7 lat.

Dodajmy, że gdyby Polska była w strefie euro, to stopy procentowe od depozytów byłyby o ok. 2 pkt proc. niższe, co zachęcałoby przedsiębiorstwa do obniżania depozytów. Niskie stopy procentowe zachęcałyby z kolei do zaciągania kredytów na finansowanie inwestycji. Ale PiS jest zdecydowanym przeciwnikiem wejścia Polski do strefy euro, głównie ze względów ideologicznych...

Gdyby wszystkie oceny PiS okazały się poprawne, to nakłady inwestycyjne wzrosłyby w latach 2015–2021, czyli przez 6–7 lat, o około 360–490 mld zł, czyli średnio w roku o 50–70 mld zł. To byłby znaczny wzrost nakładów, bo o 2–3 proc. PKB.

Ale przedsiębiorstwa nie zawsze mają tak dobre pomysły inwestycyjne, aby zmniejszyć do zera swoje depozyty bankowe. Ponadto depozyty firm są w każdym wysoko rozwiniętym kraju znaczne. Polskie nie są specjalnie duże.

Propozycja druga (większe możliwości gwarancyjne BGK) jest również mało realna. Wątpliwy jest także szacunek efektu propozycji trzeciej (fundusze inwestycyjne podmiotów państwowych).

W rezultacie będzie dobrze, jeśli w oparciu o propozycje programowe PiS da się zwiększyć udział inwestycji w PKB o 1 pkt proc. Taki efekt nie miałby wiele wspólnego z tym, co według PiS jest potrzebne – nie zwiększyłby udziału inwestycji do wysokiego lub nawet bardzo wysokiego poziomu, czyli o przynajmniej 10 pkt proc.

Propozycje podatkowe

Oprócz wspomnianego już zaliczania wydatków inwestycyjnych w koszty – najważniejszej propozycji podatkowej, bo praktycznie eliminującej CIT – PiS proponuje także następujące działania:

– Zasada 3P, czyli podatki prorozwojowe, przejrzyste i proste. Chodzi tu m.in. o wyeliminowanie patologii unikania płacenia VAT. PiS zakłada, że dodatkowe wpływy roczne z takiej eliminacji wyniosą 18–20 mld zł;

– W obszarze VAT: powrót do stawki 22 proc., prawo zwrotu połowy naliczonego podatku odbiorcom usług remontowo-budowlanych oraz kupującym ubranka dziecięce, kasowy sposób rozliczania;

– W obszarze PIT: trzecia stawka na poziomie 39 proc. od dochodów powyżej 300 tys. zł rocznie. Przy czym „podatnik inwestujący, tworzący nowe miejsca pracy będzie mógł odliczać wydatki inwestycyjne od podstawy do opodatkowania". Stopniowe podniesienie kwoty wolnej od podatku z 3091 zł do ok. 6000 zł;

– W obszarze CIT: stawka 15 proc. dla mikroprzedsiębiorców „zatrudniających co najmniej trzech pracowników na podstawie umowy o pracę za wynagrodzeniem równym średniej krajowej", podwojone wydatki na badania naukowe i rozwój odliczane od podstawy opodatkowania, w ślad za Węgrami nowy podatek od obrotu dla instytucji finansowych i sklepów wielkopowierzchniowych (prawdopodobnie zamiast CIT);

– Likwidacja Narodowego Funduszu Zdrowia i składki zdrowotnej.

Reforma podatkowa zaproponowana przez PiS ma generalnie ograniczony zakres. Dla przedsiębiorców najciekawsza i potencjalnie mocno prorozwojowa jest możliwość odliczania nakładów inwestycyjnych od podstawy opodatkowania, czyli model estoński. Dla finansów publicznych to jednak dość kosztowna propozycja. Estonia finansuje ten koszt, ograniczając wydatki emerytalne i socjalne, czego PiS oczywiście nie proponuje.

Program finansowy wewnętrznie sprzeczny

Dokument programowy PiS nie przedstawia testu wewnętrznej spójności. Taki test ujawniłby jego niezwykle istotną wadę, czyli brak spójności. Eliminacja składki zdrowotnej i praktyczna eliminacja CIT, połączona z podwojeniem kwoty wolnej od podatku PIT, oznaczają bowiem bardzo duży ubytek dochodów budżetowych. Ubytek duży nastąpiłby, nawet gdyby podatek PIT został powiększony o składkę zdrowotną płaconą teraz na rzecz NFZ.

Z drugiej strony pojawia się duży wzrost wydatków publicznych, m.in. na dzieci i opiekę zdrowotną. Jak te propozycje pogodzić z zapowiedzią znacznego zmniejszenia deficytu budżetowego? Dokument PiS zakłada znaczny wzrost ściągalności podatku VAT, bo o ok. 20 mld zł, i kilka miliardów złotych dodatkowych dochodów przez nałożenie na sektor finansowy i sklepy wielkopowierzchniowe nowego podatku obrotowego. Ale nawet gdyby te dochody były realne, to problem braku wewnętrznej spójności programu finansowego PiS nie zniknąłby.

Program powinien uzależniać wzrost wydatków publicznych od wzrostu dochodów lub od zmniejszenia innych wydatków publicznych. W latach 2007–2009 finanse publiczne padły ofiarą pakietu minister finansów Zyty Gilowskiej, w ramach którego dochody zostały pomniejszone, a wydatki zwiększone. W rezultacie deficyt powiększył się o ok. 40 mld zł rocznie. Pakiet ten był finansowany nie oszczędnościami w wydatkach, ale większym przyrostem długu publicznego.

PO poparła ten pakiet w parlamencie i wprowadziła go w życie. PiS zauważa w swoim dokumencie, że w latach 2008–2013 dług publiczny wzrósł o 400 mld zł, ale nie zauważa przyczyn tego wzrostu. Teraz należałoby wprowadzić jakieś działania zmniejszające wydatki albo w ostateczności zwiększające podatki. Ale PiS proponuje nam nie korektę błędów, ale powtórkę z historii, nowe uderzenie w stabilność finansów publicznych.

Tymczasem Niemcy do swojej konstytucji wprowadzili nakaz zerowego deficytu budżetowego w średnim okresie. Właśnie zapowiedziano tam pełną realizację tego nowego konstytucyjnego zapisu w najbliższych latach.

—Autor jest głównym ekonomistą BCC

Główne propozycje dotyczące polityki gospodarczej Prawa i Sprawiedliwości zostały przedstawione w części dokumentu programowego partii zatytułowanej „Gospodarka i rozwój". Dotyczą one przede wszystkim nowych metod stymulowania inwestycji, reformy finansów publicznych oraz polityki w obszarach takich jak infrastruktura, energetyka i budownictwo mieszkaniowe.

Dla przedsiębiorców i – szerzej – wyborców ważne są też propozycje dotyczące edukacji i rynku pracy. Zostały przedstawione w innej części zatytułowanej „Rodzina". Ograniczę się do przedstawienia i skomentowania propozycji z rozdziału „Gospodarka i rozwój" dotyczących stymulowania inwestycji oraz finansów publicznych.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Dlaczego warto pomagać innym, czyli czego zabrakło w exposé ministra Sikorskiego
Opinie Ekonomiczne
Leszek Pacholski: Interesy ludzi nauki nie uwzględniają potrzeb polskiej gospodarki
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Jak skrócić tydzień pracy w Polsce
Opinie Ekonomiczne
Stanisław Stasiura: Kanada – wybory w czasach wojny celnej
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Ekonomiczne
Adam Roguski: Polscy milionerzy wolą luksusowe samochody i spa niż nieruchomości