Wolność za cenę wyrzeczeń

Obawiam się, że niewystarczająco przyłożymy się do tłumaczenia społeczeństwu Ukrainy, że reformy są niezbędne – mówi Pawło Szeremeta, minister gospodarki w rządzie Arsenija Jaceniuka.

Aktualizacja: 23.05.2014 12:21 Publikacja: 23.05.2014 04:00

Rozmawiamy w kuluarach dorocznego spotkania udziałowców Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju. Czy jest pan rozczarowany tym, że EBOR, który teoretycznie powinien inwestować tylko w krajach przestrzegających zasad demokracji wielopartyjnej, pluralizmu i gospodarki rynkowej, nie zdecydował się ograniczyć inwestycji w Rosji w ramach sankcji za jej agresję wobec Ukrainy?

Pawło Szeremeta: Przede wszystkim cieszymy się, że EBOR będzie więcej inwestował na Ukrainie. Jeśli zaś chodzi o jego relacje z Rosją, to niespecjalnie mnie one interesują. My nie domagamy się od innych krajów i organizacji, aby pogarszały koniunkturę w Rosji. Naszym celem nie jest szkodzenie Rosji. Chcemy jedynie, aby Rosja przestrzegała Memorandum Budapeszteńskiego z 1994 r., w którym zagwarantowała Ukrainie niepodległość i integralność terytorialną. Zależy nam na tym, aby inni sygnatariusze tego memorandum (USA i Wielka Brytania – red.) robili coś, aby nie stało się ono bezwartościowym świstkiem papieru. Ale co dokładnie, to jest ich sprawa.

Część akcjonariuszy EBOR, m.in. Kanada, uważa ?jednak, że bank powinien ograniczyć swoje zaangażowanie w Rosji. Prezes tej instytucji Suma Chakrabarti tłumaczy jednak, że jej inwestycje popychają Rosję w dobrym kierunku. Zgadza się pan z tym?

Nie wiem, jakie projekty finansuje w Rosji EBOR, ale wierzę prezesowi Chakrabartiemu, że jest tak, jak mówi. Ale powtarzam: chcielibyśmy, aby społeczność międzynarodowa wykorzystała wszystkie narzędzia do nakłonienia Rosji, aby respektowała naszą niepodległość i integralność.

Według najnowszych prognoz EBOR gospodarka Ukrainy skurczy się w tym roku ?aż o 7 proc. Rzeczywiście ?tak głęboka recesja jest możliwa?

Nie sądzę. Będę rozmawiał z głównym ekonomistą EBOR na temat założeń, na których oparto tę prognozę. Nasze przewidywania zakładają, że gospodarka Ukrainy skurczy się o 3 proc. W I kwartale PKB praktycznie się nie zmienił. W tym kwartale też nie widzimy znaczącego pogorszenia sytuacji. Wobec tego, gdyby PKB miał w całym roku załamać się o 7 proc., to w III i IV kwartale musiałby kurczyć się znacznie szybciej. Czyli musiałoby dojść do jakiejś katastrofy. Ja rozumiem, że sytuacja jest bardzo dynamiczna i niepewna, ale nie widzę powodu do takiego pesymizmu. Wierzę, że po wyborach prezydenckich (zaplanowanych na 25 maja – red.) rząd uzyska większą kontrolę nad krajem i wówczas koniunktura się poprawi.

Sądzi pan, że wybory przerwą prorosyjskie demonstracje na wschodzie kraju, bo społeczeństwo odzyska zaufanie do ukraińskich władz?

Jakkolwiek by to brzmiało, Ukraińcy, zwłaszcza z Donbasu, respektują siłę. To, że będziemy mieli prezydenta, który będzie miał kontrolę nad armią, może mieć dla nich duże znaczenie. Nie zapominajmy jednak o tym, że te demonstracje nie są spontanicznymi wystąpieniami ludności. Są prowokowane albo z zewnątrz, albo przez ludzi byłego prezydenta Wiktora Janukowycza, którzy mają sporo pieniędzy. Ci prowokatorzy też mogą otrzeźwieć, jeśli zobaczą, że przeciwstawiają się silnej władzy z solidnym poparciem.

Jakich reform gospodarczych Ukraina potrzebuje najbardziej?

Potrzebne są zmiany w trzech obszarach jednocześnie. Musimy uzdrowić finanse publiczne, zderegulować gospodarkę i uwolnić biznes oraz zbudować silne instytucje – sądy, rząd, ciała antymonopolowe, antykorupcyjne itp. Jak pan widzi, to są reformy, które w Polsce forsował Leszek Balcerowicz. Ukraina część z nich już rozpoczęła.

Jeśli chodzi o uzdrawianie budżetu, to Międzynarodowy Fundusz Walutowy ?zalecił Ukrainie przede wszystkim stopniowe ograniczenie subsydiowania gazu i energii. Nie obawia się pan, że program oszczędnościowy zniechęci Ukraińców do nowych władz i sprowokuje nową falę protestów?

Tym, czego się naprawdę obawiam, są nasze błędy komunikacyjne. Obawiam się, że niewystarczająco przyłożymy się do tłumaczenia społeczeństwu tego, że te reformy są niezbędne. Ukraina jest chora. Nazywam tę chorobę chronicznym uzależnieniem od podwójnego deficytu, tzn. deficytu budżetowego i handlowego. Nie zaraziliśmy się tą chorobą od MFW. Złapaliśmy ją wskutek populizmu i nieodpowiedzialności poprzednich władz, ale też własnego lenistwa i wiary w cuda. Musimy się wyleczyć. MFW zaś pokazuje nam, jak stworzyć lekarstwo.

Sądzi pan, że społeczeństwo zgodzi się przyjmować to lekarstwo, nawet jeśli będzie bardzo gorzkie?

Nie wydaje mi się, aby Ukraińcom mogło się żyć dużo gorzej niż dotąd, gdy nie dało się prowadzić swobodnie żadnej działalności gospodarczej, gdy nie miało się odpowiednich znajomości. Oczywiście, że będziemy musieli zaostrzyć politykę fiskalną i to będzie dla wielu ludzi bolesne. Ale za to otrzymają wolność gospodarczą. To powinno zrekompensować wyrzeczenia. Jeśli tak się nie stanie, to będzie znaczyło, że nie spełniliśmy swoich obietnic, jeśli chodzi o wolność gospodarczą, albo niewłaściwie tłumaczyliśmy nasze reformy.

Rozmawiamy w kuluarach dorocznego spotkania udziałowców Europejskiego Banku Odbudowy i Rozwoju. Czy jest pan rozczarowany tym, że EBOR, który teoretycznie powinien inwestować tylko w krajach przestrzegających zasad demokracji wielopartyjnej, pluralizmu i gospodarki rynkowej, nie zdecydował się ograniczyć inwestycji w Rosji w ramach sankcji za jej agresję wobec Ukrainy?

Pawło Szeremeta: Przede wszystkim cieszymy się, że EBOR będzie więcej inwestował na Ukrainie. Jeśli zaś chodzi o jego relacje z Rosją, to niespecjalnie mnie one interesują. My nie domagamy się od innych krajów i organizacji, aby pogarszały koniunkturę w Rosji. Naszym celem nie jest szkodzenie Rosji. Chcemy jedynie, aby Rosja przestrzegała Memorandum Budapeszteńskiego z 1994 r., w którym zagwarantowała Ukrainie niepodległość i integralność terytorialną. Zależy nam na tym, aby inni sygnatariusze tego memorandum (USA i Wielka Brytania – red.) robili coś, aby nie stało się ono bezwartościowym świstkiem papieru. Ale co dokładnie, to jest ich sprawa.

Pozostało 80% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację