Polska osamotniona w energetycznych obawach

Komisja Europejska przedstawi w czwartek projekt strategii energetycznej dla UE. O unii energetycznej na razie nie ma w nim mowy.

Publikacja: 28.05.2014 10:50

Anna Słojewska

Anna Słojewska

Foto: Rzeczpospolita

Kryzys ukraiński i wojenna retoryka Rosji spełniły swoją rolę. Unia Europejska jest gotowa zwiększyć współpracę w dziedzinie energii. Ale nie w takim stopniu, jak chciałaby tego Polska. Propozycja Donalda Tuska stworzenia unii energetycznej, która wspólnie kupowałaby gaz od państw trzecich po tej samej cenie, jest nie do przyjęcia z różnych powodów.

Po pierwsze, dzieje się tak z chęci zachowania suwerenności energetycznej. Każdy kraj chce mieć prawo do negocjowania cen dostarczanej energii tak, żeby uzyskać jak najlepsze warunki. Nie chcą tego tylko ci, którzy czują się słabsi, a więc Polska czy kraje bałtyckie.

Po drugie, polska propozycja budzi poważne obawy zwolenników wolnej konkurencji. Jak w warunkach gospodarki rynkowej narzucić firmom decyzje cenowe organu administracyjnego? Polska argumentowała, że wzór do naśladowania jest. Bo paliwo do europejskich elektrowni atomowych kupuje dla wszystkich po jednej cenie Euratom. Ale Komisja Europejska (KE) w swoim komunikacie o strategii energetycznej odpiera ten argument. Owszem, kontrakty zakupu uranu muszą być przedstawiane do zaakceptowania Euratomowi. Ale nie negocjuje on ceny, tylko sprawdza, czy nie stanowią one zagrożenia dla bezpieczeństwa dostaw.

Obojętność sąsiadów

Od początku było jasne, że propozycja wspólnych zakupów gazu nie zostanie w UE przyjęta. Fakt, że nie znalazła się w komunikacie KE, który będzie w czwartek przedstawiony w Brukseli, nie może więc być zaskoczeniem. KE musi przedstawić dokument, który będzie odzwierciedlał punkt widzenia różnych krajów. A Francja, Niemcy czy Włochy nie mają ochoty, by KE w ich imieniu negocjowała kontrakty. Natomiast to, co budzi zdziwienie, to fakt, że polskiego postulatu nie poparł nikt w naszym regionie, tak zależnym od Gazpromu i z bagażem doświadczenia historycznego.

Czy Donald Tusk tak bardzo był skupiony na kampanii wyborczej i chodziło mu tylko o zdjęcia z Hollande'em, Merkel czy Van Rompuyem, że zaniedbał zabieganie o poparcie w Europie Środkowo-Wschodniej? Czechy nie chcą wspólnych zakupów gazu, Słowacja też nie jest tym zainteresowana, choć jest w 100 proc. zależna od Gazpromu. Bratysława nie czuje zagrożenia ze strony Rosji do tego stopnia, że bardzo niechętnie zgodziła się na mechanizm odwróconego przepływu gazu na granicy z Ukrainą. A Węgrzy w ramach zwiększania niezależności energetycznej zawarli z Rosją kontrakt na budowę elektrowni jądrowej.

Zła argumentacja

Polska ofensywa energetyczna robiła w Brukseli wrażenie skonstruowanej na potrzeby krajowej opinii publicznej. Gdy premier przyjechał w ubiegłym tygodniu wygłosić przemówienie na konferencji poświęconej bezpieczeństwu energetycznemu, przedstawił tezy, które mogły budzić zdziwienie. Unię energetyczną porównał do unii bankowej, a obawy przed oddaniem suwerenności energetycznej w ręce Unii – do obaw związanych z oddaniem nadzoru nad bankami w ręce Europejskiego Banku Centralnego. Tyle że EBC ma tylko sprawdzać wskaźniki bezpieczeństwa sektora finansowego, a nie decydować o cenach kredytów udzielanych przez poszczególne banki konkretnym klientom. Co więcej, Polska sama do unii bankowej się na razie nie wybiera, chcąc zachować suwerenną pieczę nad swoimi instytucjami finansowymi. Zachowuje się więc egoistycznie, a od innych żąda solidarności w kwestii energii.

Kryzys ukraiński i wojenna retoryka Rosji spełniły swoją rolę. Unia Europejska jest gotowa zwiększyć współpracę w dziedzinie energii. Ale nie w takim stopniu, jak chciałaby tego Polska. Propozycja Donalda Tuska stworzenia unii energetycznej, która wspólnie kupowałaby gaz od państw trzecich po tej samej cenie, jest nie do przyjęcia z różnych powodów.

Po pierwsze, dzieje się tak z chęci zachowania suwerenności energetycznej. Każdy kraj chce mieć prawo do negocjowania cen dostarczanej energii tak, żeby uzyskać jak najlepsze warunki. Nie chcą tego tylko ci, którzy czują się słabsi, a więc Polska czy kraje bałtyckie.

Pozostało 80% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację