To nie są żadne argumenty. W USA tak się już dzieje. Po pierwsze, jest to coraz bardziej krytykowane przez wielu ekonomistów i polityków. Wręcz bije się na alarm w tej sprawie. Fed został bardzo upolityczniony przez własne działania. Po drugie, Polska nie jest Ameryką, a złoty nie jest dolarem. Jeżeli drukuje się dolary, by wykupić obligacje skarbowe, to na krótką metę nie podcina to pozycji tamtejszego banku centralnego. Trzecia sprawa. Jeżeli stwarza się możliwości dodruku pieniądza, aby odsuwać reformy, to zawsze źle się to kończy. To jest taki nihilizm konstytucyjny. Muszę powiedzieć, że on u Marka Belki raził mnie już wcześniej. Szczególnie, gdy rozgrywała się sprawa wywłaszczenia ludzi z oszczędności emerytalnych, byłem bardzo nieprzyjemnie uderzony postawą prezesa Belki. On poparł to rozwiązanie, nie troszcząc się o konstytucję. Z tego, co wiem, zrobił to wbrew ekspertyzom niektórych pracowników NBP.
Dlaczego dodruk pieniądza jest taki zły?
O tym już mówiłem. Tutaj chcę ostrzec przed próbą obejścia konstytucyjnego zakazu poprzez zwolnienie banków państwowych z pewnych rygorów. Bank centralny tworzyłby pieniądz, wprowadzał go do banków publicznych, a one finansowałyby rząd. To byłoby takie cwaniackie obejście konstytucji. Mnie to razi. Uważam, że dobry ustrój polega na tym, że władzę polityczną ogranicza się w jej możliwościach szkodzenia ludziom. Uważam, że to, iż uniknęliśmy recesji, to w dużej mierze zasługa istnienia niezależnego banku centralnego. A teraz jego prezes rozmawia o tym, jak uderzyć w jedną z podstaw polskiego sukcesu gospodarczego. To jest naprawdę przejmujące. Prezes NBP chce to robić dla rządu, który mu się podoba. Nie jestem zwolennikiem pomysłów PiS. Ale jestem jednocześnie zdecydowanym przeciwnikiem mieszania się banku centralnego do partyjnej polityki.
W nowelizacji ustawy NBP jest pomysł przejściowego zwiększenia liczby członków Rady Polityki Pieniężnej. Czy nie uważa pan, że w świetle wypowiedzi prezesa Belki o kłopotach z RPP, a szczególnie z prof. Hausnerem, jest to próba zdobycia przez kierownictwo NBP wpływu na decyzje rady?
To było nieeleganckie. Zastanawiam się, czy projekt ustawy, która dotyka RPP, był z nią konsultowany. Uważam, że opinia publiczna powinna być informowana o całym przebiegu prac legislacyjnych na tym projektem. Czy RPP była w to włączona? Odnosząc się do propozycji czasowego poszerzenia składu, trzeba powiedzieć, że dobrze by było, gdyby nie trzeba było wymieniać jednorazowo całej Rady. Ale proponowana metoda jest fatalna. Dodanie nowych członków w trakcie kadencji zmienia Radę. Ten sam cel można osiągnąć przez zmniejszenie liczebności odnawianej Rady. Nie powinno się tak tego robić. Zresztą wobec ujawnienia tej rozmowy nie wyobrażam sobie, by rząd normalnie dalej procedował nad tą ustawą. Gdyby to dalej robił, byłby to niesłychany przykład głuchoty.