Pod czujnym okiem wielkiego brata

Obywatel jest tylko przedmiotem poddanym władzy urzędników skarbowych. A sąd, który ma chronić prawa obywatelskie, jest faktycznie strażnikiem interesów fiskalnych państwa – pisze ekspert Centrum im. Adama Smitha.

Publikacja: 01.07.2014 07:00

Pod czujnym okiem wielkiego brata

Foto: materiały prasowe

Pogląd, że polski system podatkowy i prawny jest absurdalnie niezrozumiały, to nic nowego. Że jest wymierzony przeciwko człowiekowi, to też prawda tyleż smutna, co oczywista. Pora zatem wreszcie jasno powiedzieć, co zrobić, żeby obywatel stał się podmiotem w systemie podatkowym, a nie tylko służył za obiekt oddziaływania ze strony machiny państwowej.

Takim obiektem stała się pani Krystyna Chojnacka, która z mężem prowadziła firmę – rozlewnię perfum. Została obciążona akcyzą w wysokości 3 mln zł pomimo wyraźnego przepisu, że podatkowi podlegają wyłącznie importerzy i producenci. Miała za sobą prawo, a w sobie determinację do walki. Jednak 17. zwrot sprawy do ponownego rozpoznania po prawie 20 latach walki z aparatem skarbowo-sądowym doprowadził ją do targnięcia się na życie.

Kto powinien ?przeprosić

Marnym pocieszeniem jest to, że nie tylko w Polsce dzieją się takie rzeczy. Cztery lata temu w USA Joseph Stack, inżynier doprowadzony do rozpaczy działaniem skarbówki, popełnił samobójstwo, rozbijając się samolotem o budynek urzędu skarbowego. Jednak fakt, że inni mogą mieć równie źle jak my, nie powinien uspokajać sumienia rządzących. Wręcz przeciwnie – to tylko kolejny dowód na to, że dziś uczciwy obywatel nie ma szans w starciu z biurokratycznym molochem.

Tragiczny przykład pani Chojnackiej obnażył prawdziwe oblicze systemu. Można wymienić jego trzy zasadnicze wady. Po pierwsze – podatki są niezrozumiałe. Kto nie jest prawnikiem albo doradcą podatkowym, jest w zasadzie bezsilny, czytając ustawy podatkowe. Druga kwestia – system jest zbudowany na zasadzie nierówności. Obywatel jest przedmiotem w obliczu władzy urzędników skarbowych, a sąd, który ma chronić prawa obywatelskie, jest faktycznie strażnikiem interesów fiskalnych państwa. I wreszcie trzeci aspekt. Obywatel jest z zasady podejrzany – jego wina już dawno została określona, więc pozostaje jedynie wybłagać u tajemniczych sił aparatu biurokratycznego łaskę niskiej kary.

Niskie i proste podatki obiecywał kiedyś Donald Tusk. Kiedy obejmował władzę, pani Chojnacka już walczyła ze skarbówką. Pewnie liczyła wtedy na to, że za słowami pójdą czyny, a ona zamiast walką z urzędami będzie się mogła zająć biznesem. Co zostało z tych obietnic? W jakim stopniu to nie sąd i nie urząd skarbowy, ale pan premier Tusk powinien przepraszać rodzinę pani Chojnackiej?

Tak dalej być nie może. Obywatel nie może się bać własnego państwa. Nie może żyć w niepewności, że któregoś dnia, mimo że działał i działa zgodnie z prawem, zostanie pozbawiony wolności, pieniędzy czy zdrowia. Brzmi jak science fiction? To proszę sobie przypomnieć, co dwa–trzy miesiące temu zapowiedział minister finansów Mateusz Szczurek. Działanie zgodne z przepisami, ale niezgodne z interesem skarbowym państwa, będzie przestępstwem. Rząd tworzy zatem takie przepisy, że stosowanie się do nich będzie karane. Legalne jest nielegalne! Ale to nie jest „Paragraf 22" Josepha Hellera, to polska rzeczywistość.

Bełkot zamiast prostoty

Postulat, aby podatki były zrozumiałe, nie jest trudny do spełnienia. Rzekłbym nawet, że prościej jest pisać w sposób zrozumiały niż bełkotliwy. Owszem, wymaga to pracy i czasu, ale fakt, że osiągnięcie efektu wymaga czasu, nie ma znaczenia – czas i tak upłynie. Chodzi o to, aby dany czas i możliwości wykorzystać mądrze.

Przykład prostego i zrozumiałego podatku? Zastąpienie podatku dochodowego od osób prawnych podatkiem obrotowym w wysokości 0,5–1 proc. Albo wprowadzenie jednego zryczałtowanego podatku dla mikrofirm w wysokości do 20–30 tys. zł rocznie zamiast podatku PIT, ZUS, NFZ i VAT. Bez obliczeń, bez zbierania faktur, bez kontroli skarbowych. Niemal od ręki zniknęłaby szara strefa.

Podobnie zamiast skomplikowanego obliczania podatków dla umowy o pracę, umowy-zlecenia czy umowy o dzieło, można wprowadzić jednolity podatek od wynagrodzeń w wysokości 15–20 proc. zastępujący wszystkie daniny. Miałoby to jeszcze jedną korzyść: pracownik miałby na umowie pensję w wysokości 3000 zł i taką wypłatę by dostawał. A pracodawca odprowadzałby za niego jeden podatek równy 450–600 zł.

Należy też zredefiniować sposób postępowania organów skarbowych wobec podatników. Choć w powyższym modelu skarbówka zajmowałaby się wyłącznie dużymi korporacjami, a i to głównie z tytułu podatku VAT. Obecnie urząd skarbowy i izba skarbowa jednostronnie określają wysokość zobowiązania podatkowego, a jeśli podatnikowi to nie odpowiada, może iść do sądu. Tyle że urząd skarbowy może już prowadzić egzekucję, a to obywatel musi udowodnić, że podatek się nie należy! Po latach może i wygra sprawę, ale przegra firmę i cały majątek. A wyrok sądu administracyjnego będzie mógł sobie powiesić nad łóżkiem. Taką gehennę przeżyła właśnie pani Chojnacka, i to aż 17 razy, bo tyle razy sprawa wracała z instancji do instancji.

Zmiany ?muszą nadejść

Tymczasem powinno być tak, że jeśli urząd uważa, że obywatel pomylił się w podatkach, to urząd powinien pozwać obywatela, który się z tym nie zgadza, oraz udowodnić stawiane tezy. Teraz cały ciężar dowodowy spoczywa na obywatelu. Obawiam się jednak, że obecny system sądowy nie wytrzymałby takiego obciążenia. Raz – z uwagi na czas postępowań, dwa – z uwagi na brak przygotowania sędziów. Ale to nie jest argument, a jeśli już, to za głęboką reformą sądownictwa, a jeszcze lepiej – za uproszczeniem podatków. I ostatnia rzecz – jeśli sędziowie mieliby nie poradzić sobie z podatkami, to jak możemy wymagać tego od zwykłego obywatela?

Napisałem powyżej „obywatel pomylił się w podatkach". Pewnie niejeden czytelnik się żachnął, bo przecież każde dziecko w Polsce wie, że obywatel, a zwłaszcza przedsiębiorca, nie myli się, tylko chce okraść państwo. Niestety, tak jesteśmy postrzegani przez aparat skarbowy. My, obywatele. Jako kanciarze, których trzeba walić nahajką po łbie, żeby nie okradali państwowego skarbca.

Dlatego w konstytucji powinny być jasne zapisy. Każdy organ władzy ma prowadzić postępowanie, domniemywając uczciwość obywatela. Co nie jest wyraźnie zabronione, jest dozwolone. Do czego urząd nie jest wprost uprawniony, jest mu zabronione. A takich postanowień nie ma w naszej konstytucji. Jest masa sformułowań w rodzaju sprawiedliwości społecznej, społecznej gospodarki rynkowej czy zrównoważonego rozwoju, ale nie ma jasnych reguł, które obywatela czynią podmiotem i stawiają na szczycie wszelkich działań. Zamiast obywateli mamy zbiorowisko niewolników.

Jasne i czytelne reguły – tego potrzebują Polacy. Czy w przerwie między uświetnianiem wydarzeń i otwieraniem gal pan prezydent Bronisław Komorowski mógłby poświęcić trochę czasu na to, aby państwo stało się choć trochę mniej opresyjne dla obywateli? A czy pani marszałek Sejmu Ewa Kopacz wolałaby, aby młodzież, która brała udział w dziecięcej sesji Sejmu, została w Polsce, czy żeby uciekła stąd ze strachu przed wszechwładzą biurokracji? Czy nasi politycy stawiają na nas, obywateli, czy tylko na siebie? Zmiany muszą nadejść. Tylko czy obecna ekipa władzy podoła temu zadaniu?

Pogląd, że polski system podatkowy i prawny jest absurdalnie niezrozumiały, to nic nowego. Że jest wymierzony przeciwko człowiekowi, to też prawda tyleż smutna, co oczywista. Pora zatem wreszcie jasno powiedzieć, co zrobić, żeby obywatel stał się podmiotem w systemie podatkowym, a nie tylko służył za obiekt oddziaływania ze strony machiny państwowej.

Takim obiektem stała się pani Krystyna Chojnacka, która z mężem prowadziła firmę – rozlewnię perfum. Została obciążona akcyzą w wysokości 3 mln zł pomimo wyraźnego przepisu, że podatkowi podlegają wyłącznie importerzy i producenci. Miała za sobą prawo, a w sobie determinację do walki. Jednak 17. zwrot sprawy do ponownego rozpoznania po prawie 20 latach walki z aparatem skarbowo-sądowym doprowadził ją do targnięcia się na życie.

Pozostało 89% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację