Pogląd, że polski system podatkowy i prawny jest absurdalnie niezrozumiały, to nic nowego. Że jest wymierzony przeciwko człowiekowi, to też prawda tyleż smutna, co oczywista. Pora zatem wreszcie jasno powiedzieć, co zrobić, żeby obywatel stał się podmiotem w systemie podatkowym, a nie tylko służył za obiekt oddziaływania ze strony machiny państwowej.
Takim obiektem stała się pani Krystyna Chojnacka, która z mężem prowadziła firmę – rozlewnię perfum. Została obciążona akcyzą w wysokości 3 mln zł pomimo wyraźnego przepisu, że podatkowi podlegają wyłącznie importerzy i producenci. Miała za sobą prawo, a w sobie determinację do walki. Jednak 17. zwrot sprawy do ponownego rozpoznania po prawie 20 latach walki z aparatem skarbowo-sądowym doprowadził ją do targnięcia się na życie.
Kto powinien ?przeprosić
Marnym pocieszeniem jest to, że nie tylko w Polsce dzieją się takie rzeczy. Cztery lata temu w USA Joseph Stack, inżynier doprowadzony do rozpaczy działaniem skarbówki, popełnił samobójstwo, rozbijając się samolotem o budynek urzędu skarbowego. Jednak fakt, że inni mogą mieć równie źle jak my, nie powinien uspokajać sumienia rządzących. Wręcz przeciwnie – to tylko kolejny dowód na to, że dziś uczciwy obywatel nie ma szans w starciu z biurokratycznym molochem.
Tragiczny przykład pani Chojnackiej obnażył prawdziwe oblicze systemu. Można wymienić jego trzy zasadnicze wady. Po pierwsze – podatki są niezrozumiałe. Kto nie jest prawnikiem albo doradcą podatkowym, jest w zasadzie bezsilny, czytając ustawy podatkowe. Druga kwestia – system jest zbudowany na zasadzie nierówności. Obywatel jest przedmiotem w obliczu władzy urzędników skarbowych, a sąd, który ma chronić prawa obywatelskie, jest faktycznie strażnikiem interesów fiskalnych państwa. I wreszcie trzeci aspekt. Obywatel jest z zasady podejrzany – jego wina już dawno została określona, więc pozostaje jedynie wybłagać u tajemniczych sił aparatu biurokratycznego łaskę niskiej kary.
Niskie i proste podatki obiecywał kiedyś Donald Tusk. Kiedy obejmował władzę, pani Chojnacka już walczyła ze skarbówką. Pewnie liczyła wtedy na to, że za słowami pójdą czyny, a ona zamiast walką z urzędami będzie się mogła zająć biznesem. Co zostało z tych obietnic? W jakim stopniu to nie sąd i nie urząd skarbowy, ale pan premier Tusk powinien przepraszać rodzinę pani Chojnackiej?