Warto zauważyć, że w dniu, w którym po raz pierwszy pojawiła się informacja na ten temat, czyli 13 sierpnia, ich kurs na GPW spadł aż o 17,2 proc. To bardzo duża zniżka zważywszy, że firma zaliczana jest do dość elitarnego grona spółek wchodzących w skład indeksu WIG 20, gdzie już zmiany cen o kilka procent są uważane za istotne.

Analizując tegoroczne dokonania Grupy Lotos trudno dziwić się reakcji akcjonariuszy mniejszościowych. Po pierwszym półroczu spółka zanotowała 154 mln zł skonsolidowanej straty netto. Wynikała ona z kolejnego odpisu aktualizującego wartość inwestycji w norweskie złoże Yme. Tym razem wyniósł on 545 mln zł. W efekcie inwestycja w Yme jest dziś wyceniana na zero. Tymczasem spółka zainwestowała w złoże 1,7 mld zł. Wprawdzie ma szanse na odzyskanie pieniędzy ale to potrwa i co gorsza wymaga kolejnych nakładów na inwestycje w Norwegii.

Inwestorzy mogą też być sfrustrowani tym, że Grupa Lotos od wielu lat nie dzieli się z akcjonariuszami wypracowanymi zyskami. Wprawdzie w 2013 r. poniosła stratę ale wcześniej odnotowywała czysty zarobek. Z danych GPWInfoStrefy wynika, że ostatnio wypłaciła dywidendę w 2007 r. Wyniosła ona 0,36 zł na akcję.

Oczywiście emisja Grupy Lotos dojdzie do skutku, gdyż resort skarbu zapowiedział, że weźmie w niej udział, bo w jego ocenie ma uzasadnienie ekonomiczne i doprowadzi do wzrostu bezpieczeństwa energetycznego Polski. Spółka prawdopodobnie na atrakcyjnym poziomie ustali cenę emisyjną, co powinno również zachęcić do zakupów innych inwestorów. Dla tych, którzy wcześniej zainwestowali w akcje Grupy Lotos to jednak żadne pocieszenie. Dziś ich akcje są warte o około 20 proc. mniej niż kilka miesięcy temu i nie ma raczej większych szans, aby kurs szybko wzrósł.