Amerykanie się nie szczypali i na najnowszą czarną listę wpisali Gazprom. Ale także prywatny i jak się dotąd wydawało - neutralny Łukoil i zawsze pozostający w cieniu i skutecznie ukrywający swoich właścicieli Surgutnieftiegaz.
Zostały one odcięte od technologii, usług i urządzeń umożliwiających wydobycie ze złóż arktycznych, ale też łupkowych „mających potencjał dla wydobycia ropy na terenie Federacji Rosyjskiej, na jej wodach terytorialnych oraz te w których biorą udział objęte sankcjami osoby, ich własność lub udziały we własności".
Takie postawienie sprawy uderzy tak naprawdę bezpośrednio tylko w Gazprom, bo tylko ten koncern (oraz Rosneft - objęty już wcześniej sankcjami) pracują na rosyjskich złożach arktycznych oraz łupkowych. A według danych rosyjskiego resortu gospodarki sto procent używanych tam przez Rosjan urządzeń i technologii pochodzi z eksportu. Własnych Rosja nie produkuje i długo jeszcze mieć nie będzie, chyba że posłuży się wypróbowanym za sowietów narzędziem czyli szpiegostwem przemysłowym.
Na razie amerykański Exxon, który pomaga Rosjanom w Arktyce, zapowiedział, że będzie sankcji przestrzegał. Nie wiadomo jak zachowają się koncerny europejskie jak np. Shell, który wspomaga Gazprom na syberyjskich złożach ropy z łupków. Tak czy inaczej święta krowa rosyjskiej gospodarki została nieco odarta ze świętości i musi jak inne położyć głowę na ołtarzu przerośniętych ambicji pewnego człowieka z Kremla.
Wizerunek, ale i finanse Gazpromu na pewno na tym dobrze nie wyjdą. A warto wiedzieć, że Gazprom zasila budżet kraju najwięcej. Podatki i wszelkie inne opłaty koncernu sięgają rocznie 40 mld dol.. Już dziś rosyjscy analitycy liczą, że konflikt z Ukrainą kosztować będzie Gazprom w tym roku 5 mld dolarów czystego zysku mniej.