Putin uwielbia straszaki

Może dojść do ograniczenia eksportu, pogróżek i różnych gierek ?ze wstrzymywaniem dostaw do Europy. Ale Rosja musi eksportować gaz - mówi Michaił Kasjanow.

Publikacja: 22.09.2014 06:24

Putin uwielbia straszaki

Foto: AFP\Ria Novosti

Rz: Sankcje, jakie Zachód nałożył na Rosję, uderzają w otoczenie prezydenta, państwowe firmy i banki, ale i w zwykłych konsumentów. Jak ocenia pan cierpliwość Rosjan?

Góra na dwa–trzy lata. Ale mam nadzieję, że tak długo nie będziemy musieli czekać. Bo to nie sankcje są powodem fatalnego stanu rosyjskiej gospodarki, ale polityka rządu, który od dziesięciu lat korzysta z wysokich cen ropy naftowej, wydając pieniądze nie na to, na co powinien. Pieniądze z ropy i gazu pozwoliły Putinowi i Miedwiediewowi zatrzymać reformy, jakie rozpoczął mój rząd. W efekcie od dwóch lat nie rośnie produkcja przemysłowa, nie zwiększa się PKB, a w tym roku zapowiada się recesja. Sankcje, jakie wprowadził Zachód, nie są wymierzone w rosyjskich konsumentów. Kiedy restauracja sushi w Moskwie zamyka się, bo nie można kupić łososi, nie jest to wynik zachodnich sankcji, ale kontrsankcji nałożonych przez rząd na import żywności z Zachodu. Putin doskonale się orientuje, że sankcje nie są przeciwko rosyjskim konsumentom czy krajowi jako takiemu, ale przeciwko niemu i jego otoczeniu. Zdecydował się na wprowadzenie obostrzeń w imporcie, żeby ludzie ucierpieli, bo nie mogą kupić produktów, jakie były w sklepach. Na wsi rosyjskich sankcji nikt nie odczuwa – tam ludzie jedzą to, co wyprodukują. Sankcje zachodnie wymierzone są w sektor gazowy, finansowy,  w agresywną politykę Rosji wobec Ukrainy.

Czy i Rosjanie tak je rozumieją?

Jestem zaszokowany, że większość Rosjan popiera politykę Putina w sprawie aneksji Krymu i do pewnego stopnia plany wobec wschodniej Ukrainy. To efekt propagandy, skutecznej nawet wobec tych, którzy korzystają z internetu. 85 proc. Rosjan popiera Putina.

Czy można ocenić, ile Rosję będzie kosztowała taka polityka?

Bardzo dużo. W pieniądzach jest to na razie niepoliczalne. Z Rosji odpływa kapitał – już ponad 300 mld dolarów. Zaczął się systemowy kryzys w gospodarce. Skutki będziemy odczuwać przez wiele lat.

Putin doskonale się orientuje, że zachodnie sankcje nie są przeciwko krajowi, ale przeciwko niemu

Kiedy pan był premierem, ropa kosztowała 27 dolarów za baryłkę, budżet był zrównoważony, a nadwyżki z eksportu ropy odkładał pan do specjalnego funduszu. Jak to jest, że ropa kosztuje 97 dolarów za baryłkę, budżet ma deficyt, a gospodarka wkracza w recesję? Samą wojną tego wytłumaczyć się nie da.

W Rosji nie kontroluje się wydatków. Nie ma instytucji,     która byłaby do tego uprawniona, jak chociażby parlament. Prezydent wydaje pieniądze, jak mu się podoba: na wojnę, wsparcie lojalnych oligarchów,  zbrojenia. Za budżetowe pieniądze rząd finansuje pomoc źle zarządzanym bankom, wspiera państwowy Rosnieft, który powinien być maszynką do robienia pieniędzy. To nie zmienia faktu, że Rosja dramatycznie potrzebuje pieniędzy.

Przewiduje pan scenariusz, w którym zostaje odcięty eksport ropy i gazu do Europy?

Może dojść do ograniczenia eksportu, pogróżek i gierek z wstrzymywaniem dostaw. Ale Rosja musi eksportować gaz. Mogą się zdarzyć sytuacje, kiedy Putin będzie chciał „ukarać" któryś z krajów, tak jak robi to w tej chwili, tnąc dostawy na Słowację, do Czech czy Polski, ponieważ rewersem dostarczacie gaz na Ukrainę. Tyle może zrobić. Ale nierealne jest odwrócenie eksportu gazu z Zachodu na Wschód. Rosja potrzebuje europejskiego rynku, musimy podpisywać wieloletnie kontrakty po uczciwych cenach. Putin, zachowując się w taki sposób, zmusza europejskich liderów do szukania alternatywnych dostaw ropy i gazu. To strata dla Rosji.

Zachód nie jest zjednoczony wobec Rosji. Słowacy z honorami przyjmują ministra obrony Rosji, Viktor Orban i Finowie wypowiadają się przeciwko sankcjom.   Francuz, były szef MFW, Dominique Strauss-Kahn jest doradcą Putina. Rosjanie odbierają to jako wsparcie dla jego polityki?

Zawsze są takie kraje i tacy ludzie, którzy widzą okazję, żeby zarobić albo coś ugrać. Jednak Europa mimo tych wyjątków prezentuje wspólne stanowisko – tak to odbieramy w Moskwie.

Rosja wprowadzi zakaz lotów nad Syberią dla linii z krajów, które nałożyły sankcje?

Putin zdaje sobie sprawę, że gdy zdezorganizuje transport lotniczy ze Wschodu na Zachód i z Zachodu na Wschód, narazi Aerofłot na retorsje, nie mówiąc o tym, że pozbawi się kolejnego źródła wpływów. Byłoby niepojęte, gdyby tak się stało. ?Nie wykluczam sytuacji, ?że prawa do lotów nad Syberią Putin będzie używał jako straszaka. Może zacząć od zwrócenia się do Dumy o pozwolenie na wprowadzenie takiego zakazu, tak jak to było z przyzwoleniem na inwazję na Ukrainę. Ale raczej na tym poprzestanie i wykorzysta loty nad Syberią jako swoją kartę przetargową. Putin uwielbia straszaki.

Inwestorzy w Rosji narzekają na spadek popytu. Tną produkcję, zwalniają pracowników. Ta sytuacja ma szanse się zmienić?

Poza odizolowanymi przypadkami nikt nie chce dzisiaj inwestować w Rosji. Wycofują się nawet koncerny naftowe. A dla naszej gospodarki właśnie inwestycje były  najważniejszym źródłem wzrostu. Teraz gospodarka utraciła kolejne źródło wzrostu – konsumpcję. Ludzie nie chcą wydawać pieniędzy, wolą oszczędzać, ale nie w bankach, bo nie są ich pewni. Odkładają gotówkę nie w rublach, tylko w walutach obcych. Konsument nie wie, jak długo potrwa taka sytuacja, jedyne informacje, jakie otrzymuje, to oficjalna propaganda.

A pan się nie boi, że któregoś dnia nie będzie pan mógł wrócić do Rosji?

Na razie jeszcze nie jest tak źle.

Ekonomista i polityk. Minister finansów w latach 1999–2000 i premier 2000–2004.  Odwołany przez Władimira Putina, przeszedł do opozycji. W 2008 r. chciał wystartować w wyborach prezydenckich, komisja wyborcza odmówiła mu rejestracji. W Polsce był na zaproszenie Centrum Polsko-Rosyjskiego Dialogu i Porozumienia.

Rz: Sankcje, jakie Zachód nałożył na Rosję, uderzają w otoczenie prezydenta, państwowe firmy i banki, ale i w zwykłych konsumentów. Jak ocenia pan cierpliwość Rosjan?

Góra na dwa–trzy lata. Ale mam nadzieję, że tak długo nie będziemy musieli czekać. Bo to nie sankcje są powodem fatalnego stanu rosyjskiej gospodarki, ale polityka rządu, który od dziesięciu lat korzysta z wysokich cen ropy naftowej, wydając pieniądze nie na to, na co powinien. Pieniądze z ropy i gazu pozwoliły Putinowi i Miedwiediewowi zatrzymać reformy, jakie rozpoczął mój rząd. W efekcie od dwóch lat nie rośnie produkcja przemysłowa, nie zwiększa się PKB, a w tym roku zapowiada się recesja. Sankcje, jakie wprowadził Zachód, nie są wymierzone w rosyjskich konsumentów. Kiedy restauracja sushi w Moskwie zamyka się, bo nie można kupić łososi, nie jest to wynik zachodnich sankcji, ale kontrsankcji nałożonych przez rząd na import żywności z Zachodu. Putin doskonale się orientuje, że sankcje nie są przeciwko rosyjskim konsumentom czy krajowi jako takiemu, ale przeciwko niemu i jego otoczeniu. Zdecydował się na wprowadzenie obostrzeń w imporcie, żeby ludzie ucierpieli, bo nie mogą kupić produktów, jakie były w sklepach. Na wsi rosyjskich sankcji nikt nie odczuwa – tam ludzie jedzą to, co wyprodukują. Sankcje zachodnie wymierzone są w sektor gazowy, finansowy,  w agresywną politykę Rosji wobec Ukrainy.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację