Za tydzień w Warszawie górnicy będą się domagać dodatkowych pieniędzy. Czas im sprzyja, bo zaczyna się maraton wyborczy, czyli okres, gdy rząd jest bardzo miękki wobec żądań różnych grup zawodowych. Historia pokazuje, ?że przywileje znacznie łatwiej rozdawać, niż zabierać. Dlatego istotne jest, by rząd nie uległ żądaniom i nie przeznaczał publicznych pieniędzy na wsparcie dla jakiejkolwiek branży.

Dziś górnictwo węgla notuje wysokie straty. Zdrowy rozum podpowiada, że powinno się zamknąć (lub sprzedać) najbardziej nierentowne kopalnie i zrestrukturyzować pozostałe. Ale górnicy tego nie chcą. Szukają w państwowej kasie pieniędzy, które pozwolą im błogo trwać za publiczne pieniądze. Chcą połączenia z bogatymi firmami energetycznymi, których zyski są znacznie wyższe niż straty państwowego górnictwa.

To pomysł, który tylko pozornie wygląda na dobry. Rzeczywiście energetyka jest bogata, ale gdy połączy się z rozrzutnym górnictwem, wpadnie w kłopoty. Nie będzie płacić wysokich dywidend, które mocno zasilają m.in. kasę państwa. Co ważne, państwo tylko kontroluje firmy energetyczne, ale dawno sprzedało poważne pakiety ich akcji prywatnym inwestorom, którzy straciliby na operacji przejmowania górnictwa. To całkowicie skompromitowałoby ideę akcjonariatu obywatelskiego.

Jednak naprawdę ważne jest co innego. Przejęcie firm górniczych przez energetyczne nic by nie zmieniło w państwowym górnictwie. Będzie tylko jeszcze bardziej deficytowe, co prędzej czy później przełoży się na ceny energii. Za brak działań tego rządu i poprzednich zapłacą wszyscy Polacy.

Trudno marzyć, by nowy rząd przeprowadzał dziś trudne reformy, jakich wymaga m.in. górnictwo. Ale nie może też się zgadzać, by kosztem podatników powiększano czyjekolwiek przywileje. Nowa premier jest w wyjątkowo trudnej sytuacji. Zaczyna urzędowanie, a tu zbliżają się wybory. Górnicy wiedzą, że jeżeli chcą jeszcze coś wyszarpnąć z budżetu, dziś jest na to najlepszy czas. Tym bardziej że premier sama się przedstawia jako nieagresywna polska kobieta. Mimo to nie może ulec. Jeżeli bowiem górnicy znowu dostaną pieniądze, ?to szybko do stolicy przyjadą przedstawiciele innych branż i wtedy nic już nie uratuje budżetu.