Chyba wszyscy przyzwyczailiśmy się, że zarządy, a czasami także kadra menedżerska firm, dostają premie w postaci akcji. Bywa, że owe premiowe akcje bardzo szybko są spieniężane. I to też już nie dziwi. Gdy jednak w internetowym serwisie CNBC przeczytałem, że Rick Holley, prezes Plum Creek Timber, zwrócił 12 grudnia przyznany mu 3 lutego bonus w postaci 44 tys. 445 akcji spółki, lekko się zdziwiłem. Nie przypominam sobie, by któryś z polskich menedżerów oddał bonus.

Rick Holley, który jest szefem Plum Creek Timber od 1994 roku, zwrócił akcje, bo – jak stwierdzono w komunikacie przekazanym do amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych – akcjonariusze nie mieli w tym roku zysków z inwestycji w papiery spółki (ich kurs spadł o ok. 9 proc.). Prezes podkreślił, że wierzy w przyszłość Plum Creek Timber i zamierza nadal być jej szefem. Nim przeczytałem notkę CNBC, nie wiedziałem, że istnieje firma Plum Creek Timber. Teraz wiem, że jej prezes bardzo poważnie traktuje akcjonariuszy.

Skoro piszę o prezesach, to wspomnę o innym komunikacie spółki. Tym razem polskiej i notowanej na NewConnect. Chodzi o Yureco, spółkę telekomunikacyjną, i jej tłumaczenie się ze zbyt późnego przekazania informacji o udzieleniu swemu właścicielowi pożyczki: „Przyczyną opóźnienia w publikacji wspomnianej informacji była niedostępność osoby kompetentnej do publikacji raportu. Zarząd pragnie wyjaśnić, iż na dzień dzisiejszy Emitent posiada jeden aktywny dostęp do systemu EBI. Jednocześnie obecnie nie jest możliwe złożenie wniosku o nadanie nowych dostępów ze względu na konieczność sprostowania pomyłki Krajowego Rejestru Sądowego, który dokonując rejestracji zmian w Zarządzie Emitenta, z nieznanej przyczyny nie dokonał wykreślenia z Rejestru Przedsiębiorców danych poprzedniego Prezesa Zarządu. Z tego powodu aktualny odpis z KRS mógłby wprowadzać w błąd w zakresie osób reprezentujących Emitenta".

Z ciekawości sprawdziłem w KRS, jak wygląda aktualny zarząd spółki. Okazało się, że jest dwuosobowy, a każdy jego członek jest prezesem. Zupełnie jak za dawnych czasów w BlackBerry. Tyle że w kanadyjskiej spółce nie był to błąd rejestru sądowego, lecz świadoma decyzja właścicieli.

Autor jest publicystą ekonomicznym