Z podatkami znakomita większość pozapłacowych kosztów pracy nie ma nic wspólnego. Nie w tym jednak rzecz. Nieporozumienie można by uznać za rezultat publicystycznej swady, gdyby nie to, że niesie ładunek perswazji służący wywołaniu wrażenia, że przedsiębiorcy, utrudzeni troską o pracowników, są ograniczani przez regulacje zachłannego państwa.
Co więcej, gdyby autorka kontestowanej tu tezy zechciała spojrzeć w dane Eurostatu, łatwo by się przekonała, że w Polsce udział tzw. kosztów pozapłacowych w łącznych kosztach pracy jest niski w porównaniu z wieloma innymi krajami UE. Także w porównaniu z większością państw, które gospodarkę rynkową budują dłużej aniżeli Polska.
Gdyby niewygodna ciekawość skłoniła Panią Wiceprezes do dalszego przeglądania danych, zazwyczaj uznawanych przez ekonomistów za „twarde", to mogłaby pobrać z tych samych statystyk informację, że również obciążenie pracodawców pozapłacowymi kosztami pracy w kraju nie powinno jej spędzać snu z powiek. W Polsce jest ono kilka razy niższe niż średnio w krajach UE i kilkunastokrotnie niż we Francji, Holandii, Szwecji czy Norwegii.
Gdyby i te dane nie powściągnęły zapału Pani Wiceprezes do głoszenia opinii wyraźnie rozmijających się z gospodarczymi faktami, to – odwołując się do tych samych tabel – mogłaby poprosić asystentkę/asystenta o sporządzenie prostego wykresu pokazującego, jak obciążenie kosztów pracy kosztami pozapłacowymi finansowanymi przez pracodawców zmieniało się w latach 2008–2013. Wykresy łatwo by ją przekonały, że zarówno koszty pracy, jak i ich obciążenie kosztami pozapłacowymi, w tym także tymi ponoszonymi przez pracodawców, systematycznie rośną.
Jeśli zatem miałoby być tak, że „...Polska ignoruje rekomendacje Brukseli, by zmniejszyć koszty pracy...", to nasz kraj znajduje się w dobrym towarzystwie. Widać, że zbiorowy rozsądek każe te rekomendacje ignorować jak Europa długa i szeroka.