Niezależnie od tego, jakie kroki w celu rozwiązania problemu polskich kredytobiorców, którzy zaciągnęli zobowiązania hipoteczne we franku szwajcarskim, ostatecznie zostaną podjęte przez państwo, jedno jest pewne: skutki tych działań będą miały szeroki wpływ nie tylko na banki i kredytobiorców, ale także na całą gospodarkę.
Konsekwencje przyzwolenia na udzielanie walutowych kredytów hipotecznych można porównać do tych powiązanych z grzechem pierworodnym. Najpierw była radość z konsumpcji jego owoców (takich jak korzyści z relatywnie niskich rat kredytów mieszkaniowych), później żal (wyrażony w przewlekłych negocjacjach nad metodami rozwiązania problemu), a teraz pokuta i oczekiwanie na przebaczenie (podział kosztów między sektorem bankowym, kredytobiorcami i polskim państwem).
Trójstronna odpowiedzialność
Rozmiary problemu wyrażone w liczbach dają do myślenia.
Kredytów walutowych we frankach szwajcarskich jest ok. 550 tys. Zasadniczo jednak tylko 5 proc. Polaków jest bezpośrednio dotkniętych przez dodatkowe obciążenia wynikające z osłabienia złotego względem franka. 5 proc.! Jeśli chodzi o wartości, zadłużenie hipoteczne w frankach szwajcarskich jako proc. PKB jest szacowane na ok. 8–9 proc. wobec 10 proc. w przypadku kredytów w złotych.
Przeoczenie regulacyjne polegające na pozwoleniu bankom na udzielanie kredytów hipotecznych we frankach szwajcarskich osobom, których głównym i najczęściej jedynym źródłem dochodu był złoty, jest niewybaczalne. Do pewnego stopnia banki same także przyczyniły się do powstania problemu – powinny zdawać sobie sprawę z tego, że skutki powstania niedopasowania walutowego po stronie klienta, pomimo formalnego spoczywania ryzyka na kredytobiorcach, mogą ostatecznie ponieść banki.