Nowe standardy integracji?

Jeśli Grecja opuści strefę euro, będzie to fiasko kosztownej polityki antykryzysowej, ale głównie efekt napięć politycznych i niezgody lewicowego rządu na sposób europeizacji w czasie kryzysu – pisze ekspert.

Publikacja: 01.06.2015 21:00

Nowe standardy integracji?

Foto: materiały prasowe

Właśnie mija 65 lat, od kiedy Robert Schuman przedstawił plan utworzenia Europejskiej Wspólnoty Węgla i Stali. Był to pierwszy krok ku utworzeniu organizacji, którą znamy dzisiaj pod nazwą Unii Europejskiej.

Święto europejskie obchodzone w maju 2015 roku zbiega się z poprawą koniunktury gospodarczej po kilku latach kryzysu. Ale wzrosło także ryzyko pierwszej secesji z unii walutowej.

Jeśli Grecja opuści strefę euro, będzie to nie tylko fiasko kosztownej polityki antykryzysowej, ale przede wszystkim efekt napięć w systemie politycznym i niezgody lewicowego rządu greckiego na sposób funkcjonowania europeizacji w czasie kryzysu.

Wzajemne dopasowanie

Trudny termin europeizacja oznacza wzajemne dostosowanie się społeczeństw europejskich do procesów integracyjnych. Dla Polaków symbolizuje przede wszystkim projekt modernizacyjny i prowadzący do długoletniego rozwoju. Był niejako zwieńczeniem procesu wyjścia z kryzysogennego i dysfunkcjonalnego socjalizmu państwowego.

Europeizacja jest też postrzegana jako zobiektywizowany mechanizm dostosowań opierający się na prawie europejskim. Jego celem jest w założeniach przyjmowanie bardziej sprawiedliwych i efektywniejszych instytucji, wolnych od zakulisowych ingerencji najbardziej uprzywilejowanych interesów.

Europeizacja jest wreszcie traktowana jako mechanizm solidarnościowy, stwarzający ochronę dla słabszych lub pogrążonych w kłopotach.

Grecja a UE

Musimy jednak pamiętać, że percepcja europeizacji wśród Greków daleko odbiega od tych idealistycznych założeń. Jest ona raczej symbolem kryzysu i masowego bezrobocia. Jest traktowana jako instrument zewnętrznej władzy instytucji europejskich, które narzucają zbyt ciężkie warunki i przesuwają koszty kryzysu na państwa najsłabsze.

W dodatku jest zdaniem Greków sprawowana nie w imię europejskiej solidarności, ale raczej zgodnie z interesami najsilniejszych państw, przede wszystkim Niemiec. 65. rocznica planu Schumana jest więc dla Greków raczej czasem sprzeciwu wobec europeizacji aniżeli okazją do świętowania.

Polityka antykryzysowa aplikowana w Grecji była w istocie dyktowana przez najbogatsze państwa członkowskie, które się stały największymi kredytodawcami dla Aten. To dość naturalne, że w sytuacji kryzysu uzyskały one znacznie większe niż dotąd znaczenie polityczne i stawiały warunki greckim władzom. Instytucje europejskie stały się w tej sytuacji jedynie przekaźnikiem i egzekutorem ich woli politycznej.

W czasie kryzysu zwiększyła się też presja polityczna wywierana przez instytucje europejskie na władze greckie. Dotyczyła ona szczegółowych warunków pomocy europejskiej, które władze tego państwa musiały wdrażać bez względu na koszty społeczne i polityczne, jak również to, co o tym myślą obywatele.

Warto przypomnieć, że naciski ze strony niektórych państw europejskich doprowadziły do dymisji rządu George'a Papandreou, kiedy postanowił on poddać pod referendum warunki europejskiego programu pomocowego w 2011 roku.

Liderzy Syrizy, radykalnej partii lewicowej, wygrali wybory w Grecji w 2015 roku pod hasłami zakończenia unijnych programów pomocowych i poluzowania polityki oszczędności narzucanej przez instytucje europejskie. Są oni przedstawiani w mediach europejskich jako osoby niedoświadczone w meandrach polityki europejskiej, bez odpowiedniej ogłady dyplomatycznej i nieodpowiedzialne, których działania podważają zaufanie rynków finansowych, partnerów zagranicznych i mogą skutkować wieloma negatywnymi konsekwencjami dla społeczeństwa greckiego.

Na łamach „Financial Timesa" pojawiły się doniesienia o pomysłach podsuwanych przez dyplomatów europejskich dokonania zmian w greckim rządzie i wykluczenia z niego najbardziej radykalnie nastawionych polityków Syrizy. W rezultacie tych zabiegów grecki minister finansów został odsunięty od negocjacji z eurogrupą. Trudno w takich warunkach o sympatię wobec europeizacji.

Polityka antykryzysowa stosowana wobec Grecji okazała się niezwykle kosztowna. I to nie tylko dlatego, że od 2010 roku kraj ten otrzymał pożyczki przekraczające 270 mld euro.

Większość dostosowań makroekonomicznych wynikających z kryzysu przesunięto bowiem na Greków. Między 2009 a 2014 rokiem saldo pierwotne sektora finansów publicznych (czyli suma wpływów i wydatków fiskalnych, wyłączając obsługę zadłużenia) zmniejszyło się o 12 proc. PKB. Strukturalny deficyt fiskalny w tym samym okresie wyniósł 20 proc., co pokazuje, jak bardzo się skurczyły greckie finanse publiczne. Wskaźnik ten ilustruje bowiem spadek dochodów budżetowych w porównaniu z sytuacją, gdyby gospodarka funkcjonowała przy pełnym wykorzystaniu potencjału produkcyjnego.

Realny poziom wydatków inwestycyjnych zmniejszył się w gospodarce greckiej aż o 35 proc., poziom PKB o 27 proc., a bezrobocie poszybowało do poziomu 28 proc.

Wieloletni kryzys cofnął Grecję o wiele lat, niwecząc większość dotychczasowych zasług integracji europejskiej.

Fiasko polityki unijnej

Co gorsze, polityka antykryzysowa, choć niezwykle kosztowna, okazała się całkowitym niewypałem.

Nie udało się osiągnąć głównego celu, czyli likwidacji zadłużenia lub przynajmniej wskazania miarodajnej ścieżki jego zmniejszania. Ciężary długu podwoiły się w czasie kryzysu, osiągając astronomiczny poziom 180 proc. PKB.

Decydenci europejscy upierają się przy konieczności spłaty zadłużenia przez Greków, mimo że większość ekspertów twierdzi, że jest to po prostu niemożliwe. Właśnie dlatego Międzynarodowy Fundusz Walutowy oczekuje od Europy umorzenia części długów Grecji, uznając, że w przeciwnym razie nie może podjąć się dalszego finansowania programów pomocowych dla tego państwa.

Warto przypomnieć, że dokładnie taka sama dyskusja między eurogrupą a MFW miała miejsce trzy lata temu. Wówczas Europejczycy zobowiązali się do redukcji długu Grecji „do znacząco mniejszego poziomu niż 110 proc. PKB" przed 2020 rokiem.

Zaniedbano działania mające poprawić kondycję greckiej gospodarki. Strategia antykryzysowa nie miała zasadniczo na celu przebudowy modelu greckiej gospodarki w kierunku poszerzenia zakresu jej specjalizacji lub przesunięcia jej w stronę większej innowacyjności. Miała się stać ponownie bardziej efektywna jedynie w wyniku zmniejszenia kosztów produkcji (przede wszystkim wykorzystując tanią siłę roboczą).

W rezultacie Grecja pozostaje nisko konkurencyjna, o czym świadczy utrzymujący się deficyt handlowy (choć jego skala została znacząco obniżona w wyniku zapaści na rachunku bieżącym o 12 proc. PKB w stosunku do 2009 roku). Cięcia wydatków fiskalnych i redukcja zatrudnienia zmniejszyły drastycznie popyt wewnętrzny. Nie zostały zneutralizowane ani przez program inwestycji europejskich ani mechanizm osłon socjalnych.

O obu działaniach dyskutowano bezowocnie w UE w roku 2012. Zwyciężyły interesy minimalizujące skalę wydatków ze strony państw najbogatszych, a jednocześnie przesuwające koszty na biedną Grecję.

Skutkiem tej polityki były, rzecz jasna, potężne napięcia społeczne, a w rezultacie bunt nowego rządu greckiego przeciwko dotychczasowej formule europeizacji. Syriza domaga się tego samego co MFW: redukcji zbyt wielkiego zadłużenia. Nie chce kolejnych cięć wydatków socjalnych. Przywraca zatrudnienie w administracji, uznając, że jest to jedyny sposób zmniejszenia zbyt wielkiej skali bezrobocia. Szanse na kompromis z wierzycielami wydają się coraz mniejsze.

Gotowi na Grexit?

Decydenci europejscy twierdzą, że unia walutowa jest lepiej przygotowana na Grexit niż jeszcze na początku kryzysu, choć – jak to ujął szef EBC – „wpływamy na nieznane wody". Amerykańscy eksperci obawiają się natomiast powtórki efektu Lehman Brothers. Potwierdzają te niepokoje eksperci europejskich instytucji nadzoru finansowego, którzy twierdzą, że system finansowy w Europie jest nadal słaby i wrażliwy na nieprzewidywalne zdarzenia.

Do największych rodzajów ryzyka dla tego systemu zaliczają możliwość eskalacji konfliktu na Ukrainie oraz wyjście Grecji z unii walutowej. To ostatnie zdarzenie może uruchomić panikę inwestorów, ale może także mieć istotne znaczenie psychologiczne. Unia walutowa w Europie nie będzie już nieodwracalna. Oznacza to, że kolejne słabe ekonomicznie państwa (np. Portugalia) lub najbardziej zadłużone (Włochy) mogą wypaść ze strefy euro. Koniec wspólnej waluty mógłby być w tych warunkach tylko kwestią czasu.

Kryzys w strefie euro wydaje się w tej perspektywie daleki od zakończenia. Skutkuje głębokimi napięciami politycznymi, wzrostem populizmu i eurosceptycyzmu. Tworzy niepowetowane szkody dla integracji europejskiej.

Czy mechanizmy europeizacji ujawnione w czasie kryzysu staną się normą w UE? Czy najbogatsze i największe państwa członkowskie będą dyktować politykę tym słabszym lub będącym w kłopotach? Czy powoli zniknie europejska solidarność, a jakakolwiek forma pomocy będzie okazją do stawiania warunków, które hamują rozwój i destabilizują lokalną demokrację?

—śródtytuły pochodzą od redakcji

Autor jest profesorem w Instytucie Europeistyki UW

Opinie Ekonomiczne
Marta Postuła: Czy warto deregulować?
Opinie Ekonomiczne
Robert Gwiazdowski: Wybory prezydenckie w KGHM
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Qui pro quo, czyli awantura o składkę
Opinie Ekonomiczne
RPP tnie stopy. Adam Glapiński ruszył z pomocą Karolowi Nawrockiemu
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Nie należało ciąć stóp przed wyborami
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem