Kolejne konflikty pokoleń napędzały historię i zmieniały zastaną rzeczywistość. To zjawisko trwa od czasów Platona i Arystotelesa. Jednak w ostatnich latach jakby odmawiano młodym prawa do buntu, bo przecież wcześniejsze pokolenia „zostawiły im świat lepszym i dlaczego mieliby narzekać?". Czy musiała nadejść pandemia Covid-19, by pokolenia Y i Z mogły mieć swój argument w debacie generacyjnej?
„Nasze dzieci to największe pierdoły na świecie?", „Hedoniści, materialiści, egoiści. Oto młode pokolenie milenium", „Mam 40 lat i przeraża mnie to, co widzę. Milenialsi są złymi pracownikami i rodzicami" – to tylko wybrane nagłówki publikacji o młodym pokoleniu sprzed kilku lat. Warto je pewnie uzupełnić o znaną sentencję Joel Stein, która w ubiegłej dekadzie w tygodniku „Time" osoby wchodzące w dorosłość nazwała „pokoleniem Ja Ja Ja". Z kolei w 2013 r. Jakub Żulczyk stwierdził, że „pokolenie urodzone w latach 80. to zbieranina ogłupionych, leniwych, zblazowanych, narcystycznych ofiar".
Po co sięgam po te wypowiedzi? Bo w ostatnich tygodniach, w czasie trzeciej, najcięższej fali pandemii, mieliśmy już kolejne podważenie zasadności buntu pokoleniowego. W kwietniu rozgorzała dość emocjonalna dyskusja o pracy młodych ludzi, a nawet dzieci. Wywołały ją wpisy w mediach społecznościowych pojawiające się na kontach polityków i publicystów.
Zwolennicy pracy nastolatków powoływali się na własne doświadczenia uszlachetniania przez pracę, wspominając pierwsze zarobione pieniądze – często bez umów i na czarno. Druga zaś strona powoływała się na standardy Międzynarodowej Organizacji Pracy, stanowiące o lekkiej pracy dla osób powyżej 16. roku życia i formalnym zakazie pracy dla dzieci poniżej 15.
Leniwi?
Odkładając na bok emocje, warto spojrzeć na dane. Gros osób z pokolenia X (urodzonych w latach 70.), które przeważnie chwaliło się zarobionymi pierwszymi pieniędzmi w wieku nastoletnim, tak naprawdę reprezentuje dość bierne pokolenie, które w młodości odstawało aktywnością na tle krajów rozwiniętych. Analiza danych OECD z na temat skali występowania bierności zawodowej i edukacyjnej młodych w wieku 15–29 lat (tzw. zjawisko NEETs – z ang. Youth not in employment, education or training) w latach 1997–2019 jest dowodem na to, że na przełomie wieków 22,1 proc. młodych nie pracowało i nie uczyło się. Jest to wynik niemal 40 proc. wyższy niż średnia dla krajów rozwiniętych i piąty od końca we wszystkich notowanych krajach.