Teraz, gdy okazuje się, że chińska gospodarka ma większe problemy, niż się spodziewano, zmaga się ze skutkami krachu giełdowego i musi uciec się do osłabienia własnej waluty, inwestorzy zaczynają się bać. Gdy bowiem Chiny dostają przeziębienia, kicha cały świat. Spadek chińskiego popytu na surowce oznacza nie tylko tańszą ropę i dalsze kłopoty naftowych potęg, takich jak Rosja, Arabia Saudyjska czy Wenezuela, ale również problemy eksporterów surowców przemysłowych czy rolnych. Mniejszy apetyt konsumentów z Chin przełoży się też pewnie na mniejsze zamówienia na niemieckie samochody czy japońską elektronikę, czyli na wolniejszy wzrost gospodarczy w bogatszych państwach. Nie pozostanie to oczywiście bez negatywnego wpływu na polską gospodarkę, tak mocno zintegrowaną z niemiecką.

Sytuacja ta ma też swój kontekst polityczny. Niektórzy wskazują, że obecne kierownictwo partyjno-państwowe ChRL będzie teraz dużo bardziej skłonne do „rozbudzania uczuć patriotycznych" i pobrzękiwania szabelką w relacjach z Japonią, Filipinami czy Wietnamem.

Przekonamy się, czy to prawda, przy okazji zbliżających się obchodów 70. rocznicy zakończenia II wojny światowej, a także podczas wizyty przewodniczącego ChRL Xi Jinpinga w USA.