Polska specjalność: problemy odkładane na później

Musimy nauczyć się wykorzystywać nasze doświadczenia: i pozytywne, i negatywne.

Publikacja: 18.08.2015 21:00

Andrzej K. Koźmiński

Andrzej K. Koźmiński

Foto: materiały prasowe

Trzy wiadomości przedarły się do mojej świadomości przez wyjątkowy w tym roku letni upał i zaskakująco ułożyły się w pewną całość.

Zatroskanie zamiast realnych planów

Po pierwsze, okazało się, że nasz system energetyczny jest bliski załamania i to zarówno w zakresie mocy wytwórczych, jak i sieci przesyłowych. Wiąże się to z dramatycznym deficytem wody w skali kraju. Oba tematy znane są od dziesiątków lat i pojawiają się w debacie publicznej jak deus ex machina przy takich okazjach jak ekstremalne upały czy mrozy. Politycy wyrażają rytualne „zatroskanie sytuacją", nie zapominając obarczyć odpowiedzialnością przeciwników politycznych i sprawy wracają do stanu normalnego, czyli do funkcjonowania z dnia na dzień, do następnego kryzysu lub załamania. A zasadnicze decyzje w takich „drobnych sprawach", jak energetyka jądrowa czy ogólnie problem źródeł energii lub zmiana zasad gospodarki wodnej odkładane są już nie z roku na rok, ale z dekady na dekadę. Niekiedy, jak w przypadku energetyki jądrowej, naprawdę nie wiadomo, czy śmiać się czy płakać.

Sprawy nie są jednak zabawne. Zmiana składu naszej „mieszanki energetycznej", a zwłaszcza nieuniknione zmniejszenie w niej udziału węgla to proces, który musi być zaprogramowany na dziesięciolecia. Dotyczy bowiem rozwoju regionalnego obszarów stopniowo wycofywanych z działalności górniczej i pozyskiwania do współpracy środowisk pracowniczych przez wiarygodne propozycje atrakcyjnych perspektyw.

Nie da się tego uniknąć, patrząc na ogólnoświatowe trendy, chociażby ogłoszony ostatnio w USA „odwrót od węgla". Koszty energii mają zasadnicze znaczenie dla pozycji konkurencyjnej przemysłu każdego kraju. Nie ma tu miejsca na emocjonalne myślenie życzeniowe.

Żal po Jaguarze

Po drugie, z wielkim żalem dowiedziałem się, że „przeszła nam koło nosa" kolejna duża inwestycja w przemyśle motoryzacyjnym, który staje się naszą narodową specjalnością eksportową. Fabryka Jaguara i Land Rovera powstanie na Słowacji. Szkoda. Wielka inwestycja, wielki pracodawca, wielki odbiorca części, komponentów, usług itp. Nie mówiąc już o prestiżu kultowej marki, poziomie technologii i efekcie demonstracji, który mógłby zaowocować kolejnymi inwestycjami.

Rozwój rodzimego kapitału osadzonego w mniejszych i średnich przedsiębiorstwach wymaga obecności pewnej liczby wysokiej klasy międzynarodowych graczy. Trudno spekulować na temat przesłanek decyzji hinduskiego właściciela Jaguara, ale nie bez znaczenia jest z pewnością swoisty klimat związany z inwestycjami zagranicznymi. Wydaje mi się, że ulega on ostatnio pogorszeniu. Pojawiają się w debacie publicznej, i to ze strony osób z mandatem społecznego zaufania, wypowiedzi emocjonalnie „wrogie" inwestorom zagranicznym oraz wezwania do różnego rodzaju działań „represyjnych" w stosunku do nich.

Czy utrata Jaguara wiąże się z klimatem wokół inwestycji zagranicznych?

Takie reakcje, nawet na uzasadnione zarzuty w stosunku do firm zagranicznych (np. nadmierna optymalizacja podatkowa, koncentracja na procesach o niskiej wartości dodanej lub wyzysk pracowników) nie sprzyjają dalszym bezpośrednim inwestycjom zagranicznym. A musimy przecież pamiętać, że w ciągu ostatnich 25 lat nasz rozwój opierał się w ogromnej mierze na kapitale importowanym, bo własnego nie było. Efekt jest taki, że niemal co trzeci Polak pracuje w firmach z udziałem kapitału zagranicznego, które mają blisko dwie trzecie udziału w naszym eksporcie.

Duża skala problemu wymaga niezwykle poważnego i rozważnego, wolnego od emocji podejścia. Dzisiaj jest z jednej strony czas na przyśpieszenie procesów akumulacji rodzimego prywatnego kapitału, z drugiej zaś na poważną, opartą na faktach analizę miejsca i roli bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Refleksja nad utratą Jaguara może być po temu dobrą sposobnością.

Dobrze jest uświadomić sobie, że niemal wszędzie tam, gdzie słusznie uważamy, iż osiągane przez inwestorów zagranicznych korzyści są „nadmierne", u podstaw leżą błędy i zaniedbania naszych władz czy to na etapie negocjacji z inwestorami, czy tworzenia przepisów i nadzoru. Pora na mądre wykorzystanie nagromadzonych doświadczeń, zarówno pozytywnych, jak i negatywnych.

Nadzieja w Radzie

Na koniec trzecia, tym razem dobra wiadomość: Prezydent RP zamierza powołać (a właściwie reaktywować) Narodową Radę Rozwoju, zapewne nawiązując do koncepcji organu o tej właśnie nazwie, który odbył zaledwie kilka spotkań w 2010 roku.

Powstanie więc forum do poważnej profesjonalnej debaty nad programowaniem długofalowego rozwoju obliczonego na dziesięciolecia i obejmującego zarówno aspekty czysto ekonomiczne, jak i społeczne. Brak jest takiego forum od czasu niefortunnej likwidacji Rady Strategii Społeczno-Gospodarczej przy Radzie Ministrów.

Jest nadzieja, że wreszcie będzie czas i miejsce, by poważnie pochylić się nad tematami, o jakich pisałem powyżej: nad prezentacją i analizą różnych wariantów długofalowych programów rozwoju.

Autor jest profesorem, prezydentem Akademii Leona Koźmińskiego

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację