Aktualizacja: 01.11.2017 21:07 Publikacja: 01.11.2017 19:27
Foto: Flickr
Eksperci nazywają to syndromem złotej klatki czy klątwą 38 milionów. Za tymi określeniami kryje się dość duży rynek wewnętrzny, wystarczający, by spokojnie żyć. Wiele firm woli świadomie ograniczać rozwój, byle tylko uniknąć ryzyka, które czai się za granicą, zwłaszcza na rynkach odleglejszych, ale dających potencjalnie wielkie profity, jak amerykański czy chiński.
Tym właśnie różnimy się od naszych mniejszych sąsiadów. Weźmy Estonię, kraj 1,5-milionowy. Żadna firma technologiczna nie jest w stanie się tam wyżywić. Musi więc próbować sił za granicą. To dlatego powstały tu Skype, Playtech, Fortumo czy znany z warszawskich ulic, rzucający wyzwanie Uberowi Taxify.
Niezależnie od tego, kto będzie urzędować w Białym Domu, najważniejszym globalnym przeciwnikiem Stanów Zjednoczo...
Podział na osobne silosy regulacyjne – telekomunikację, media, pocztę, ochronę danych osobowych – traci sens. Cy...
Miejsce 7.: Fiat Auto Poland, 11.: Daewoo-FSO Motor, 13. – Centrum Daewoo. Czyli motoryzacja trzyma się mocno. N...
Choć wicepremier Kosiniak-Kamysz właśnie ogłasza kolejny kontrakt na sprzedaż polskiego uzbrojenia, to prawda je...
Dziwnym trafem elektryfikacja motoryzacji nie stała się tematem kampanii prezydenckiej. I nie słychać, by kandyd...
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas