Reklama
Rozwiń

Turnieje e-sportowe pojawią się na ekranach telewizorów

E-sport już można zobaczyć w telewizji, ale dziś trudno pokazać go w prime time - mówi Wojciech Jeznach, wiceprezes i współwłaściciel agencji gamingowej Fantasy Expo.

Aktualizacja: 06.11.2017 21:38 Publikacja: 06.11.2017 20:45

Turnieje e-sportowe pojawią się na ekranach telewizorów

Foto: materiały prasowe

Rzeczpospolita: Coraz więcej Polaków ekscytuje się oglądaniem, jak w gry wideo grają profesjonaliści. Na świecie e-sport i szerzej, rynek gamingu, dynamicznie rośnie. W Polsce jest podobnie?

Wojciech Jeznach: Tak. To rynek z olbrzymim potencjałem. Popularność gamingu zmierzyć można np. za pośrednictwem platformy Twitch. W Polsce odwiedza ją 3–3,5 mln unikalnych użytkowników miesięcznie. I tych ludzi dynamicznie przybywa. Widzimy to po liczbie kanałów i unikalnych użytkowników, którzy oglądają transmisję.

Dlaczego Twitch?

E-sport, tak jak tradycyjny sport, opiera się na transmisjach na żywo. Z tego powodu naturalną platformą dla widzów e-sportowych nie jest YouTube, ale Twitch. Nagrywanie filmów na YouTubie generuje olbrzymie zasięgi, bo do tych materiałów można wrócić. Ale kontakt bezpośredni streamera z widzem jest znacznie większy na Twitchu, gdzie transmisja jest na żywo i w czasie rzeczywistym generuje zaangażowanie.

Czy te 3,5 mln osób to dużo?

Hierarchię wielkości poszczególnych rynków można określić po językach transmisji. Pierwsze miejsca zajmują: angielski, niemiecki, francuski i rosyjski. Ale biorąc pod uwagę proporcję ilości streamerów do liczby ludności w poszczególnych krajach, nie różnimy się już od zachodnich rynków. Jeśli uznamy, że rynek niemiecki czy francuski jest już dojrzały, to polski znajduje się na podobnym etapie rozwoju. Z tego punktu widzenia 3,5 mln unikalnych widzów miesięcznie to dużo, choć jeszcze wiele przestrzeni mamy do wykorzystania. Cały czas pojawiają się nowe gwiazdy e-sportowe, tworzone są nowe kanały, a kolejne gry zdobywają popularność. Rok do roku rośnie także popularność znanych już tytułów. Potencjał tego rynku w Polsce sprawia, że będzie się on nadal rozwijał. Szczególnie w nowych obszarach.

Jakich?

Obecnie Twitch jest bardzo naturalnym kanałem do transmisji e-sportowych, ale pojawia się wiele innych platform i mediów, które są zainteresowane rozwojem tego segmentu. Z jednej strony to bezpośrednia konkurencja, czyli YouTube i Facebook, ale z drugiej największe holdingi mediowe obecne w naszym kraju, od TVP, TVN, Polsat przez Onet, WP.pl czy Interię. Naturalną koleją rzeczy dla tych marek jest to, że muszą tworzyć nowe gwiazdy, by przyciągały nowych widzów. Media tradycyjne szukają sposobu, by dotrzeć do nowego dla nich rynku. Dostrzegły potencjał e-sportu.

Zainteresowanie jest ogromne, choć jeszcze niewidoczne na ekranach telewizorów czy monitorach komputerów. To jednak kwestia czasu. Wspomnę tylko, że koncern Webedia kupił w lipcu od grupy Empik serwis Gry-OnLine.pl. Wyraźnie widać, że tradycyjne media chcą uszczknąć coś z e-sportowego biznesu.

Czyli doczekamy się transmisji wydarzeń e-sportowych w telewizji?

E-sport już można zobaczyć w telewizji, ale dziś trudno pokazać go w prime time. Od dwóch lat rozmawiamy na ten temat z telewizjami. Do tego potrzeba zmienić nastawienie wielu ludzi. Ale o tym, że e-sport będzie obecny w telewizji, jestem przekonany.

Czyli tak, jak dziś siadamy o godz. 20 przed telewizorem, by obejrzeć mecz Ligi Mistrzów, w przyszłości będziemy oglądali rozgrywki e-sportowe?

Być może. Z tym zastrzeżeniem, że widz e-sportu nie ogląda telewizji o godz. 19 czy 20, bo to czas kiedy przed ekranem zasiadają jego rodzice. Dziś wydaje się to jeszcze temat odległy, choć telewizje już nabywają prawa do transmisji największych wydarzeń e-sportowych. Wiele wskazuje, że pierwsze relacje z turnieju w grę „FIFA" zobaczymy jeszcze w tym roku. Jeszcze nie będą to relacje na żywo, ale to pierwszy krok.

Czy tradycyjne media, telewizja, to właściwe miejsce dla e-sportu? Naturalną platformą dla tej rozrywki i tego widza wydaje się internet.

Ja bym tego tak nie rozgraniczał. Proszę zauważyć, że telewizje się bardzo zmieniają – uruchamiają internetowe serwisy do oglądania swoich kanałów, platformy VOD. Być może teraz znajdzie się tam miejsce na kanał e-sportowy, który będzie naturalnym miejscem dla widza gamingu. Zgadzam się jednak z wątpliwościami, które pojawiają się w kontekście e-sportu i tradycyjnej telewizji. W przypadku e-sportu, tak jaki i całego sportu, widzów przed ekran ściągają transmisje na żywo. A nikt jeszcze nie wpadł na to, jak angażująco pokazać rozgrywki w „Counter Strike'a" czy „League of Legends" („LoL") na ekranie telewizora. W piłce nożnej przeciętny widz wie, kiedy jest spalony i kiedy drużyna wygrała mecz. W przypadku gier, jak wspomniany „LoL", nie jest to już tak oczywiste. Widza należy edukować. W telewizji nie wykreowano jeszcze takiego formatu, który byłby do przyjęcia przez wszystkich.

Ale to się zmieni?

Z pewnością. To kwestia czasu. E-sport to biznes tak duży, że format na tą dyscyplinę musi się znaleźć. Media tradycyjne docenią tę branżę, tak jak zresztą szybko docenili ją bukmacherzy, którzy pokaźną część swoich przychodów, nie licząc zakładów związanych z piłką nożną, generują właśnie w e-sporcie.

Czym jest Fantasy Expo?

To agencja, reprezentująca grupę tzw. influencerów gamingowych (popularnych wśród internautów graczy – red.), którzy mają swoje kanały na YouTubie i Twitchu. Kolejnym obszarem naszej działalności jest organizacja turniejów, jak choćby Esport Now, który w tym roku w ciągu dwóch dni do Hali Stulecia we Wrocławiu przyciągnął 16,5 tys. ludzi. Jesteśmy też pomysłodawcą i organizatorem zawodów w ramach Polskiej Ligi Eksportowej, odpowiednika piłkarskiej Ekstraklasy dla graczy. Zebraliśmy najważniejsze polskie drużyny w „Counter Strike" i „LoL" i te rozgrywają mecze w kolejkach ligowych, które co tydzień ogląda 150 tys. unikalnych użytkowników. Robiliśmy również turnieje międzynarodowe. Wreszcie jesteśmy miejscem, do którego zwracają się marki, szukające sposobu, by pokazać się przy okazji gamingu.

Reklamodawcy w Polsce dostrzegli potencjał e-sportu?

Coraz więcej firm chce dotrzeć do tego ponad 3-milionowego grona graczy. To potężna siła konsumencka, którą zaczęły dostrzegać nawet firmy państwowe. My im to umożliwiamy.

Czy rodzimi e-sportowcy to już zawodowcy?

Tak, to zawodnicy na kontraktach, którzy mają stałą pensję z tego tytułu. W Polsce mamy już 50–70 osób, dla których e-sport jest zawodem. Jest osiem–dziesięć organizacji, które mają kilkuosobowe drużyny, trenerów, zatrudniają dietetyków, psychologów, wyjeżdżają na obozy treningowe. Pełen profesjonalizm. Na e-sport mocno postawiły teraz kluby sportowe. Swoją drużynę gamerów utworzyła niedawno Legia Warszawa, mają je Piast Gliwice czy Wisła Płock. Właściwie dziś każdy klub Ekstraklasy – o ile jeszcze nie ma – to planuje stworzenie sekcji e-sportu. To zjawisko może otworzyć e-sport na szeroki świat.

To może być magnes przyciągający potężnych sponsorów?

Tak, choć wielki biznes już e-sportem się interesuje. Może świadczyć o tym przykład Alibaby, czyli chińskiego odpowiednika Amazona, który utworzył zespół zajmujący się e-sportem – Ali Esport. Współorganizuje on turniej World Electronics Sports Games, a ten stał się światowymi igrzyskami gier elektronicznych.

CV

Wojciech Jeznach ma 29 lat. Z FantasyExpo jest związany od ponad roku. Wcześniej pracował w Stopklatka i Kino Polska, gdzie zajmował się m.in. serwisem VOD FilmboxLife. Absolwent Wydziału Prawa UW i Wojskowej Akademii Technicznej, na kierunku Logistyka Przedsiębiorstw. Posiada MBA Francuskiego Instytutu Zarządzania.

Opinie

Krzysztof Stypułkowski, współzałożyciel i prezes, Fantasy Expo

W Fantasy Expo w ciągu pięciu lat zbudowaliśmy unikalne kompetencje w sporcie elektronicznym oraz bazę najlepszych streamerów i youtuberów, z którymi współpracujemy. Zaczynaliśmy jako dwuosobowy zespół. Dziś w biurze pracuje około 20 osób, a w sumie z pracownikami zdalnymi w całej Polsce jest ich prawie 50. Na czas dużych imprez skład FantasyExpo rośnie do blisko 90 osób. We współpracy z najpopularniejszym streamerem gry „League of Legends" – „Nervarienem" – uruchomiliśmy własne studio realizujące transmisje na żywo w Krakowie. W kraju mamy już na tyle mocną pozycję, że teraz poważnie myślimy o tym, by rozwijać się geograficznie. Chcemy wyjść za granicę, stawiamy zwłaszcza na ekspansję w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Działalność zagraniczna nie jest dla nas zupełną nowością. Prowadziliśmy operacje w Czechach i na Słowacji, a także współpracujemy z firmami z Rumunii i Ukrainy.

Nasze dotychczasowe zaangażowanie na tym prężnie rozwijającym się rynku nie uszło uwagi inwestorów. Nie chcemy jednak sprzedawać udziałów w spółce za wszelką cenę. Inwestor przydałby się do rozwinięcia produkcji i formatów telewizyjnych, które już oferujemy.

Piotr „Izak" Skowyrski, jeden z najpopularniejszych graczy w Polsce, komentator gier wideo

E-sport przeniósł się z aktywności w sieci do mojego codziennego życia. Dzięki niemu stałem się osobą publiczną, rozpoznawalną na ulicy. A zajmuję się przecież komentowaniem rywalizacji w grach komputerowych. Mam ponad 620 tys. fanów na Facebooku i 1,5 mln subskrybentów na YouTubie, ale tak naprawdę mój zawód to transmisja emocji i tworzenie prawdziwych relacji. Mam swoich widzów, spędzamy razem wiele godzin. Komentowanie gier komputerowych jest trudniejsze od relacjonowania meczów piłki nożnej, bo dynamika jest kompletnie inna. Nie ma kilku podań w obronie czy wybijania na oślep. Na ekranie dzieje się bardzo dużo i trzeba wiedzieć o czym w danym momencie najlepiej wspomnieć. Różnica być może jest też taka, że środowisko e-sportowe jest bardzo wrażliwe na punkcie komentarzy i opinii w internecie, a przez to bliższe widzowi, bo bardziej dostępne. Ta praca to też wyzwania – trzeba panować nad wieloma kanałami, planować kampanie, badać rynek. To nie jest tylko granie w gry. Sport elektroniczny poszedł do przodu i przechodzi obecnie niesamowitą profesjonalizację.

A dlaczego zostaje się e-sportowcem? Tak jak w każdym sporcie decyduje o tym ambicja, chęć rywalizacji oraz zdobywania trofeów.

Tomasz Szymański, marteking manager na region Europy Wschodniej, Acer

Serię urządzeń gamingowych Predator po raz pierwszy zaprezentowaliśmy na targach IFA w 2015 r. Miesiąc później podjęliśmy pierwsze kontakty z popularnymi youtuberami. Taka forma komunikacji sprawdziła się w promocji urządzeń wśród przedstawicieli pokolenia Z. Od ponad dwóch lat konsekwentnie angażujemy się we współpracę z twórcami, głównie na kanałach związanych z grami komputerowymi, ale wychodzimy także do innych odbiorców. Filmy powstałe z udziałem Predatorów osiągają wysokie wyniki oglądalności, ponieważ twórcy kanałów mają dużą dowolność w tworzeniu. To wpływa też na wiarygodność materiałów. Wiemy, że pokolenie Z jest odporne na większość komunikatów marketingowych, dlatego nie narzucamy scenariuszy. Inną formą naszego zaangażowania w komunikację z młodymi ludźmi jest obecność na najważniejszych imprezach e-sportowych. Angażujemy się zarówno w turnieje i imprezy stacjonarne, jak i wydarzenia rozgrywane czy transmitowane na Twitchu. Tylko w kończącym się właśnie roku byliśmy zaangażowani m.in. w IEM 2017 w Katowicach, GeForce CUP z finałami na ESN we Wrocławiu czy polską relacje z mistrzostw świata w „League of Legends" w Szanghaju. Obecność na takich imprezach przybliża markę tysiącom młodych ludzi.

Rzeczpospolita: Coraz więcej Polaków ekscytuje się oglądaniem, jak w gry wideo grają profesjonaliści. Na świecie e-sport i szerzej, rynek gamingu, dynamicznie rośnie. W Polsce jest podobnie?

Wojciech Jeznach: Tak. To rynek z olbrzymim potencjałem. Popularność gamingu zmierzyć można np. za pośrednictwem platformy Twitch. W Polsce odwiedza ją 3–3,5 mln unikalnych użytkowników miesięcznie. I tych ludzi dynamicznie przybywa. Widzimy to po liczbie kanałów i unikalnych użytkowników, którzy oglądają transmisję.

Pozostało jeszcze 96% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Polacy oszczędzają jak nigdy dotąd. Ale dlaczego trzymają miliardy na kontach?
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Opinie Ekonomiczne
Czas ucieka. UE musi znaleźć sposób na rosyjskie aktywa
Opinie Ekonomiczne
Adam Roguski: Ustawa schronowa, czyli tworzenie prawa do poprawy
Opinie Ekonomiczne
Ptak-Iglewska: USA zostawiają w biedzie swoich obywateli. To co mają dla UE?
Opinie Ekonomiczne
Bartłomiej Sawicki: Rachunki za prąd „all inclusive” albo elastyczne taryfy