Przykład: zakaz handlu w niedzielę. Jeden z pomysłów: w trakcie dyskusji zaproponowano, aby zapewnić wszystkim pracownikom prawa i przywileje, gwarantując dwie wolne niedziele w miesiącu, i zapewnić wyższe wynagrodzenia za pracę w tym okresie. Ktoś, kto debaty na ten temat nie śledził, powie: to z pewnością idea lansowana przez związki zawodowe. O ironio, nie! Była to propozycja popierana m.in. przez pracodawców. Tymczasem związkowcy uparli się i przeforsowali pomysł faworyzujący tylko jedną, wybraną, wąską grupę zawodową. Dlaczego? Bo nasze związki w stosunku do pracodawców zawsze nastawione są konfrontacyjnie. Dla zasady torpedują wszystkie pomysły, które z tej strony wypływają. Teraz biją w tarabany z powodu kolejnej afery – „holterowej". Już sama jej nazwa brzmi jak tytuł wycięty z okładki tabloidu, który by zwiększyć sprzedaż numeru, na czołówkę wrzuca chwytliwe słowo „afera" i łączy je z zagranicznie brzmiącym, nie do końca wszystkim znanym słowem „holter". A o co chodzi w najnowszej aferze? Jedna z sieci handlowych założyła pracownikom holtery, by określić tzw. koszt energetyczny na poszczególnych stanowiskach.