O potrącaniu przez szpitale lekarzom z pensji za tzw. zejście po dyżurze, czyli opuszczanie szpitala po 24 godzinach pracy i niezostawanie na kolejne 7 godzin i 35 minut, pisaliśmy wielokrotnie. W artykule z końca listopada 2018 r. przypominaliśmy, że płacenie za odpoczynek po całodobowej pracy było jednym z elementów porozumienia ministra zdrowia Łukasza Szumowskiego z Porozumieniem Rezydentów Ogólnopolskiergo Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL). I chociaż uwzględniająca zapisy porozumienia ustawa nie odnosi się do zasad rozliczania dyżurów rezydentów, minister zobowiązał dyrektorów do niepotrącania wynagrodzenia za czas odpoczynku w umowach z placówkami szkolącymi przyszłych specjalistów.
Czytaj także: Bony patriotyczne rozczarowują lekarzy rezydentów
Ponieważ część pracodawców wciąż się do nich nie stosuje, twierdząc, że reguła ta odnosi się wyłącznie do dyżurów przewidzianych programem specjalizacji, Naczelna Rada Lekarska poprosiła o interpretację przepisów ministra zdrowia.
Szef resortu przyznał, że w ostatnich miesiącach dyrektorzy szpitali skierowali do niego kilkanaście pism, w których niepłacenie za odpoczynek po dyżurze uzasadniają wyrokami sądów z powództwa lekarzy o zapłatę przez szpital wynagrodzenia za czas odpoczynku, które szpital miał zaniżyć (np. wyrok Sądu Rejonowego Gdańsk-Północ z 4 listopada 2011 r. w sprawie VI P 1058/10).
„Realizując jednak zapisy porozumienia, ministerstwo wyszło z założenia, że normy kodeksu pracy mają charakter semiimperatywny, i wprowadziło do umów rezydenckich korzystniejsze warunki dla lekarzy rezydentów, niż wskazuje polskie ustawodawstwo i orzecznictwo" – napisał Łukasz Szumowski.