Choć obecne umowy funduszu z placówkami podstawowej opieki zdrowotnej (POZ) obowiązują do końca czerwca, lekarze wciąż odmawiają podpisania aneksów na kolejne 1,5 roku. Powodem jest kontrowersyjny projekt zarządzenia uzależniającego od liczby teleporad wysokość stawki kapitacyjnej, jakie placówka dostaje za zapisanych do niej pacjentów. Im więcej chorych przyjmie osobiście, tym jej szanse na wyższe finansowanie będą większe. Ale to niejedyny warunek. Punktem odniesienia będzie mediana obliczana dla udziału teleporad we wszystkich świadczeniach w poradniach POZ w skali kraju. Jej wartość ma być publikowana co miesiąc na stronie internetowej funduszu.
Projekt nie był konsultowany ze środowiskiem lekarzy POZ, co już rozjuszyło lekarzy. W środę minister zdrowia Adam Niedzielski dolał oliwy do ognia, zapowiadając, że nie przedłuży umów z 71 podmiotami mającymi umowy czasowe, w których udział teleporad w ciągu pierwszych czterech miesięcy 2021 r. przekroczył 90 proc. Fundusz będzie mógł rozwiązać taką umowę w trybie natychmiastowym.
Czytaj też:
Koniec teleporad medycznych - NFZ zmienia finansowanie telekonsultacji
– Mam tylko nadzieję, że te placówki zdają sobie sprawę z odsetka teleporad w pierwszych miesiącach roku i zdążą uprzedzić swoich pacjentów. Może się zdarzyć, że konsultowały ich telefonicznie w dobrej wierze, realizując w ten sposób np. wizyty recepturowe, przedłużające receptę, albo konsultując wyniki badań – zauważa dr Jacek Krajewski z Porozumienia Zielonogórskiego, skupiającego lekarzy rodzinnych. I dodaje, że nie rozumie, dlaczego resort chce karać lekarzy za wywiązywanie się z warunków obecnych umów i realizowanie świadczeń zdrowotnych.