Reklama
Rozwiń

Pakiet kolejkowy

Plan walki z rakiem może się rozbić o zbyt małą liczbę patomorfologów. Już dziś nie nadążają z diagnozowaniem nowotworów.

Aktualizacja: 03.07.2014 11:58 Publikacja: 03.07.2014 02:39

Pakiet kolejkowy

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek jd Jerzy Dudek

W projekcie „pakietu kolejkowego", nad którym pracuje Sejm, słowo „patomorfolog" nie pada ani razu. Plan zmiany przepisów zakłada za to, że w onkologii nie będzie już limitów przyjęć pacjentów i że pojawi się „szybka ścieżka diagnostyczna" dla osób, u których podejrzewa się raka. Od podejrzenia choroby do rozpoczęcia leczenia miałoby mijać najwyżej dziewięć tygodni. Dziś są to często długie miesiące.

Chory ma nie tylko błyskawicznie trafiać do onkologa, ale też wycinek z jego płuca, piersi czy skóry ma mieć pierwszeństwo pod mikroskopem patomorfologa. I tu pojawia się problem, bo specjalistów jest za mało.

– W zestawieniach Naczelnej Rady Lekarskiej figuruje ponad 800 patomorfologów, ale diagnostykę przeprowadza tylko połowa z nich. Pozostali mają I stopień specjalizacji i wykonują wyłącznie sekcje zwłok – mówi „Rz" prof. Radzisław Kordek, konsultant krajowy w dziedzinie patomorfologii.

Prezes Polskiego Towarzystwa Patologów prof. Anna Nasierowska-Guttmejer zauważa, że co trzeci z 400 specjalistów jest w wieku emerytalnym.

400 patomorfologów diagnozuje nowotwory. Co trzeci jest w wieku emerytalnym

Prof. Jacek Jassem, były prezes Polskiego Towarzystwa Onkologicznego i współtwórca narodowego programu walki z rakiem (tzw. cancer planu, z którego ministerstwo korzystało, tworząc „pakiet kolejkowy"), przyznaje, że patomorfolodzy to wąskie gardło w systemie leczenia nowotworów. – Współczesna patomorfologia to przecież jądro onkologii, bez niej nie da się leczyć raka. W dodatku współczesna onkologia wymaga od nich dodatkowej wąskiej specjalizacji, bo każdy nowotwór jest inny i wymaga indywidualnego typu leczenia – dodaje. Patomorfolodzy dodają, że każdy rak ma inne kryteria i wytyczne diagnostyczne.

Jak podkreśla prof. Nasierowska-Guttmejer, patomorfolodzy wąsko wyspecjalizowani w nowotworach poszczególnych organów pracują głównie w największych szpitalach, a poza dużymi miastami ich brak: – Co trzeci lekarz tej specjalizacji pracuje w województwie mazowieckim. Małe szpitale w innych regionach diagnostykę często zlecają prywatnym firmom, które nie mają bezpośredniego kontaktu z klinicystami.

O problemie prezes PTP mówiła w ubiegłym tygodniu na posiedzeniu sejmowej Komisji Zdrowia. Bez skutku.

Prof. Jacek Jassem ma nadzieję, że sytuację patomorfologów ureguluje narodowy program zwalczania chorób nowotworowych, który będzie obowiązywał od 2016 r. (aktualny jest na lata 2006–2015): – Do pracy nad „cancer planem" poza onkologami zaprosiliśmy tylko dwie grupy lekarzy – rodzinnych i właśnie patomorfologów, bez których nie wyobrażamy sobie leczenia nowotworów.

Konsultant krajowy jest optymistą. – W trakcie specjalizacji jest dziś 130 lekarzy – mówi prof. Kordek. I cieszy się, że patomorfologia coraz częściej kojarzy się nie z sekcjami zwłok, lecz „z kluczową diagnostyką przyżyciową, pracą intelektualną".

W projekcie „pakietu kolejkowego", nad którym pracuje Sejm, słowo „patomorfolog" nie pada ani razu. Plan zmiany przepisów zakłada za to, że w onkologii nie będzie już limitów przyjęć pacjentów i że pojawi się „szybka ścieżka diagnostyczna" dla osób, u których podejrzewa się raka. Od podejrzenia choroby do rozpoczęcia leczenia miałoby mijać najwyżej dziewięć tygodni. Dziś są to często długie miesiące.

Pozostało jeszcze 83% artykułu
Ochrona zdrowia
Wiceprezes NFZ: Popieram częściowe zamrożenie płac w ochronie zdrowia
Ochrona zdrowia
Opieka koordynowana na pół gwizdka
Ochrona zdrowia
Finał polskiej prezydencji z troską o dzieci
Ochrona zdrowia
Unijny kompromis w sprawie pakietu farmaceutycznego
Ochrona zdrowia
Prof. Michał Zembala: Przeszczepiłem 300 serc