Po długich pertraktacjach rząd zrezygnował z pomysłu, by lekarz podstawowej opieki zdrowotnej (POZ) w ciągu 48 godzin osobiście badał każdego zakażonego powyżej 60. roku życia. W projekcie, który trafił do Sejmu, zapisano jednak, że ma zbadać każdego zakażonego, choć nie podano ram czasowych.
Zgodnie z art. 13 poselskiego projektu ustawy o szczególnych rozwiązaniach dotyczących ochrony życia i zdrowia obywateli w okresie epidemii Covid-19, świadczenie zdrowotne jest udzielane w bezpośrednim kontakcie z pacjentem, bez pośrednictwa systemów teleinformatycznych lub systemów łączności, a lekarz może od niego odstąpić jedynie na wyraźne żądanie pacjenta, jego przedstawiciela ustawowego lub opiekuna faktycznego, i udzielić go w formie teleporady.
Czytaj więcej
Pracownik, który nie poddał się darmowemu badaniu, zapłaci zakażonemu w pracy koledze 15 tys. zł.
Około 25 tys. wszystkich lekarzy POZ w Polsce musiałoby więc osobiście zbadać 33,4 tys. pacjentów, jacy od kilku dni codziennie otrzymują dodatni wynik testu w kierunku koronawirusa.
– To niewykonalne – mówi Joanna Zabielska-Cieciuch, lekarz rodzinna z Białegostoku i ekspert Porozumienia Zielonogórskiego, zrzeszającego lekarzy i pracodawców podstawowej opieki zdrowotnej. – Już sama opieka nad chorymi na Covid-19 za pomocą teleporady pochłania cały nasz czas. Część pacjentów nie ma dostępu do internetowego konta pacjenta (IKP) i gdy dostają esemes o możliwości sprawdzenia wyniku, dzwonią do nas z prośbą o odczytanie go. Następnie udzielamy im teleporady i instruujemy, jak używać pulsoksymetru. Sami decydujemy, który z pacjentów wymaga osobistego zbadania, bo do tego przygotowały nas studia medyczne i lata praktyki – tłumaczy dr Zabielska-Cieciuch, która nie rozumie, dlaczego rządzący chcą regulować wykonywanie zawodu, który regulowany jest osobną ustawą o zawodach lekarza i lekarza dentysty.
