Naprotechnologia zamiast in vitro – tak można streścić „Program kompleksowej ochrony zdrowia prokreacyjnego w Polsce w latach 2016–2020" opracowany przez resort zdrowia. „Rzeczpospolita" dotarła do tego dokumentu, który uzyskał właśnie pozytywną opinię Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji.
Według ministra zdrowia Konstantego Radziwiłła zaproponowane w programie rozwiązanie „nie budzi takich emocji etycznych" jak in vitro. Ma pomóc nawet 1,5 mln par, które zgodnie z wyliczeniem ekspertów resortu, borykają się z problemem niepłodności.
Z programu wynika, że jest on przeznaczony głównie dla małżeństw, ale szansę na leczenie miałyby mieć także wszystkie „osoby w związkach, które od ponad roku starają się o dziecko i wcześniej nie były diagnozowane w kierunku niepłodności". W pięcioletnim budżecie programu, wynoszącym ponad 102 mln zł, uwzględniono leczenie 8 tys. par.
Dokładną diagnostykę niepłodności zagwarantować ma specjalistyczny sprzęt, m.in. nowoczesne aparaty USG czy histeroskopy, które resort zdrowia zakupi dla 16 ośrodków referencyjnych zajmujących się kompleksowym leczeniem pacjentów.
– Do tej pory sprawy dotyczące płodności i niepłodności były nieuporządkowane. Badania były wykonywane w różnych miejscach, a kobiety mające problemy z zajściem w ciążę podróżowały po różnych ośrodkach. Postępowanie w niepłodności polegało na niemal natychmiastowym wysłaniu na zabieg in vitro. Ten program przewiduje rok rozpoznania i przyczynowego leczenia, co jest zgodne ze sztuką lekarską – ocenia prof. Bogdan Chazan, ginekolog i położnik.