Ustawa o sieci szpitali zakończy epokę niezdrowej, niekiedy bratobójczej konkurencji. Wraz z wprowadzeniem nowego systemu zniknie pokusa orientowania się szpitali na świadczenie wycenione szczególnie korzystnie – mówił w środę podczas sejmowej debaty nad siecią szpitali poseł PiS Tadeusz Dziuba. I dodał, że obecny system się wyczerpał. Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł doprecyzował, że ustawa zapewnia bezpieczeństwo „szpitalom prawdziwym". W polskich rejestrach mamy prawie 1100 szpitali, ale są wśród nich takie, które mają pięć łóżek, a nawet jedno łóżko. Trudno je traktować jak szpitale, które stanowią o bezpieczeństwie polskich pacjentów – tłumaczył szef resortu. A przewodniczący sejmowej Komisji Zdrowia Tomasz Latos zapewnił, że ujęcie w sieci „wszystkich najważniejszych szpitali w Polsce" zapewni pacjentom bezpieczeństwo i stabilizacji.
Opozycja jednak nie zostawiła na ustawie suchej nitki. – Sieć szpitali rozumiana jest jako stan, do którego należy przyciąć obecne zasoby, likwidując ileś tam szpitali – powiedział przewodniczący sejmowej Komisji Zdrowia Bartosz Arłukowicz (PO). Dodał, że reforma nie jest możliwa bez dodatkowych środków. – Chcecie scentralizować wszystko w Polsce, a pan chce mieć centralny komitet zdrowia – zapytał poseł Platformy ministra Konstantego Radziwiłła.
Szef PSL Władysław Kosiniak-Kamysz przekonywał, że sieć pogrąży szpitale samorządowe, które najbardziej odczują skutki reformy. – To samorządy w głównej mierze będą poddane niebezpiecznemu eksperymentowi zaproponowanemu przez Ministerstwo Zdrowia. Trzeba zachować zdrowy rozsądek. Nie ma wolności bez samorządności, a wy tę samorządność ograniczacie. Trzeba zachować zdrowy rozsądek, który zachowało Biuro Analiz Sejmowych, krytykując ustawę o sieci szpitali. Ta ustawa wprowadza wśród pacjentów niepokój i strach – dodał.
Posłowie opozycji podkreślali, że szpitale, które nie wejdą do sieci, zostaną praktycznie skazane na bankructwo, bo nie będą w stanie utrzymać się z usług komercyjnych. – System jest bardzo wygodny – dla szpitali, które są w sieci, bo stawia je w uprzywilejowanej pozycji, a rola pacjenta jest coraz mniejsza, bo pieniądz nie będzie szedł za pacjentem, płatność będzie z góry, niezależnie od jakości usługi – mówił Jerzy Kozłowski z Kukiz'15. Tomasz Latos zauważył jednak, że szpitale, które nie zakwalifikują się do sieci, będą mogły być kontraktowane na podstawie konkursu.
Zdaniem Marcina Pakulskiego, byłego były prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia, dziś wicedyrektora ds. medycznych w Polsko-Amerykańskich Klinikach Serca, środki, które będą rozdzielane w konkursie i stanowią zaledwie 9 proc. budżetu NFZ, mogą zostać rozdzielone między szpitale, które znajdą się w sieci na niższym poziomie i nie dostaną kontraktu na wszystkie oddziały. – Nie ma jednak pewności, czy będzie to na pewno dziewięć procent i czy wystarczą, żeby zakontraktować świadczenia w większości szpitali, które nie wejdą do sieci – mówi Marcin Pakulski.