Resort zdrowia chce, by z leczenia w dentobusach, czyli obwoźnych gabinetach stomatologicznych, skorzystało jak najwięcej uczniów. Kłopot w tym, że stomatolodzy, którzy lecząc prywatnie, zarabiają więcej niż z kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia, nie garną się do gabinetów na kółkach. Fundusz postanowił to zmienić, podnosząc wycenę procedur o 30 proc.
Opublikowane w ubiegłym tygodniu zarządzenie prezesa NFZ w sprawie określenia warunków zawierania i realizacji umów o udzielanie świadczeń opieki zdrowotnej w rodzaju leczenie stomatologiczne wprowadza dla świadczeń w demntobusach współczynnik korygujący 1,3. Tym samym zrównuje wartość świadczeń ogólnostomatologicznych dla dzieci i młodzieży do 18 r.ż. wykonywanych w gabinetach stacjonarnych. W uzasadnieniu czytamy, że zarządzenie ma na celu poprawę dostępności do świadczeń udzielanych dzieciom.
16 dentobusów zakupionych przez resort zdrowia w ubiegłym roku od grudnia stoi na parkingach wojewodów, którzy mieli podpisać umowy na ich obsługę. Na razie udało się to 12 z nich, choć i tu zgłaszali się pojedynczy oferenci. W pozostałych czterech regionach zabrakło chętnych do obwoźnego leczenia uczniowskich zębów.
Tymczasem NFZ informuje, że z leczenia stomatologicznego w dentobusach skorzystało już kilka tysięcy małych pacjentów. W łódzkim oddziale funduszu w pełni wyposażony mobilny gabinet dentystyczny stacjonował w 10 miejscowościach, m.in. w powiatach białaczowskim i wieluńskim, a łącznie przebadanych zostało blisko 800 dzieci. Z kolei na Mazowszu wizytę u mobilnego dentysty odbyło 600 uczniów z 11 miejscowości powiatu radomskiego (m.in. Sieradzic i Dzierzkówka Starego).
Z kolei w województwie zachodniopomorskim z leczenia w dentobusie skorzystało 167 przedszkolaków z Kłodzina oraz uczniowie szkół podstawowych z Żukowa, Jesionowa i Przelewic.