Wczoraj Sąd Rejonowy w Nowym Sączu uwzględnił roszczenia 29 lekarzy z tamtejszego szpitala. Każdy otrzymał od 3 do 5 tys. zł jako wyrównanie wynagrodzenia za dyżury z ostatnich trzech lat. Sąd potwierdził tym samym, że powinni otrzymywać wynagrodzenie za ten czas jak za godziny nadliczbowe. Już w tej chwili część lekarzy deklaruje, że nie interesują ich pieniądze, które oferują im szpitale za dyżury. Od 1 stycznia dyrektorzy będą musieli uzyskać ich zgodę na dyżurowanie. Może się więc okazać, że nie będzie komu opiekować się chorymi.
Dlatego Ministerstwo Zdrowia zamierza przesunąć o trzy miesiące wejście w życie nowych przepisów. Ten czas pozwoli na niezbędne zmiany. Na dzisiejszym posiedzeniu Rady Ministrów nowa minister zdrowia Ewa Kopacz przedstawi swój pomysł na wyjście z impasu.
Zdaniem Czesława Misia, pediatry z nowosądeckiego szpitala, który jako pierwszy upomniał się o prawo do odpoczynku po dyżurach, opóźnianie wejścia w życie nowych przepisów nic nie da. Ciągle bowiem nie jest uregulowana kwestia roszczeń lekarzy za ostatnie trzy i pół roku, gdy były naruszane ich prawa. Nadal więc medycy będą musieli sami upominać się o swoje prawa przed sądem.
Wejście w życie nowych przepisów może oznaczać z kolei, że lekarze nie będą mogli pracować i dyżurować dłużej niż 13 godzin na dobę. Okazuje się, że tak właśnie jest interpretowane wprowadzenie do ustawy o zakładach opieki zdrowotnej obowiązku zapewnienia im 11 godzin wypoczynku w ciągu doby.
– Nowelizacja była zbyt pospieszna – ocenia prof. Krzysztof Rączka, który przygotował interpretację przepisów na potrzeby Naczelnej Izby Lekarskiej. – Unijne przepisy przewidują przecież odstępstwa od prawa do 11-godzinnego wypoczynku w ciągu doby, ale nie znalazły się one w ustawie o zoz.